- Po pierwsze to jest praca z ludźmi i dla ludzi. Sytuacje różne się zdarzają, zdarzają się sytuacje dramatyczne. Cieszę się, że nie było ich aż tak dużo, bo to są zarówno trudne sytuacje indywidualnych osób, różnego typu dramaty, problemy w rodzinach, jak i kwestie bezdomności. To są takie rzeczy, których się najbardziej boimy, małe dzieci w rodzinach, które mogą doznać krzywdy. Raz się zdarzyło, że mieliśmy do czynienia z nieszczęściem. Przeżyliśmy to bardzo i pracownicy przeżywają takie sytuacje na co dzień, dlatego jest to taka emocjonalna praca wymagająca zaangażowania emocjonalnego - przyznaje Wanda Kolińska, była dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Pile.
To właśnie te emocje trzymały ją w pracy pomimo przekroczonego wieku emerytalnego. Zadań przez tych 20 lat nie brakowało. Najtrudniejszy moment to było wprowadzanie zasad unijnych. Ostatni rok przyniósł z dnia na dzień potrzebę uruchomienia pomocy uchodźcom wojennym z Ukrainy, jesienią MOPS wydawał dodatki węglowe. Ośrodek otworzył też miejsce schronienia dla ofiar przemocy domowej.
fot. UM Piła
Komentarze
Zobacz także