Wysokie ceny prądu i gazu drenują nasze portfele. Horrendalne stawki odczuwają także właściciele piekarni i cukierni. Często małe, rodzinne fabryki muszą płacić nawet 600 złotych za megawatogodzinę. Przez ostatnich 12 miesięcy, z powodu wysokich kosztów produkcji zamknęło się wiele polskich firm.
– Największa trudność jest z cenami. Ceny gazu są trzykrotnie wyższe. W listopadzie dostaliśmy nawet propozycję podpisania umowy tam, gdzie była dziesięciokrotna podwyżka. Na szczęście jej nie podpisaliśmy, a gaz zaczął trochę tanieć - tłumaczy Marek Kamiński, właściciel cukierni w Chodzieży.
Kultowa w Pile piekarnia się zamknie? Wszystko przez ceny gazu
Pomocną dłoń do przedsiębiorców wyciągnęli rządzący. Pracują nad projektem uregulowania cen gazu. Teraz piekarze i cukiernicy mają płacić nieco ponad 200 zł za megawatogodzinę. Maksymalna kwota pomocy może sięgnąć 200 tys. złotych. Według szacunków może z niej skorzystać około 3 tysięcy firm.
Piekarnie będą musiały złożyć stosowny wniosek do operatora dostarczającego gaz. Ten zweryfikuje kod PKD. Wszystko po to, aby pomoc otrzymały małe i średnie firmy, a nie komercyjne supermarkety. Piekarze pytają, dlaczego dopiero od 1 kwietnia? Z kolei politycy opozycji proponują inne rozwiązania. Ich zdaniem są lepsze pomysły, aby wspomóc piekarnie i cukiernie.
– Dobrowolny ZUS – to jest rozwiązanie na czas kryzysu dla tych firm. Bardzo często na spotkaniach z nimi rozmawiamy i to by byłą faktycznie ulga i ratunek przed upadłością i bezrobociem dla wielu pracowników takich firm - przekonuje Krzysztof Paszyk, poseł, Koalicja Polska.
Zdaniem posła ruch rządzących nastąpił zdecydowanie za późno. Gdyby rozwiązania pomocowe były wprowadzone wcześniej, można by uratować setki tysięcy miejsc pracy.