Do wycinki doszło w ubiegłą sobotę. Wynajęta przez księdza firma wycięła kilka ogromnych dębów, które stały na parafialnej działce. O zamiarach proboszcza nie wiedzieli mieszkańcy wsi. Twierdzą, że drzewa nie stanowiły żadnego zagrożenia dla kościoła.
– Mieszkańcy miejscowości Gieczynek w ogóle nie mieli pojęcia, że załatwiana jest sprawa wycinki tych drzew, które rosły przy kościele
Bez żadnego wyjaśnienia nawet, chociaż ksiądz by coś powiedział... Można powiedzieć - dewastacja, której dopuścił się ksiądz. Bez pozwolenia, bez niczego - oburzają się parafianie.
Parafianie zawsze aktywnie angażowali się w życie swojej wspólnoty. Systematycznie dbali o czystość kościoła. Sami wymienili dach świątyni. Założyli także zbiórkę na wymianę okien. Teraz stanęli przeciwko duchownemu.
– W niedzielę po mszy świętej spotkaliśmy się z księdzem. Stwierdził, że nie ma nam o czym opowiadać i z czego się tłumaczyć, bo jest to jego teren, jego dęby i robi z tym co chce - mówi Paweł Aftarczuk, sołtys Gieczynka.
Według mieszkańców, ksiądz miał także powiedzieć, że pozyskane w wyniku wycinki drzewo posłuży mu jako opał. Leśnicy twierdzą, że dęby były w bardzo dobrej kondycji. Ich wiek szacowany jest na blisko 80 lat.
Ksiądz ubiegał się o pozwolenie na wycinkę. 19 stycznia do urzędu w Wieleniu trafiły odpowiednie dokumenty. Odbyła się wizja lokalna. Kolejna była wyznaczona na 15 lutego. Drzew jednak już nie ma.
– Żadna decyzja nie została wystawiona. My o sprawie dowiedzieliśmy się w weekend z forum internetowego. Zostały podjęte działania. Kierownik referatu ochrony środowiska i pracownik udali się na miejsce - informuje Elżbieta Rybarczyk, burmistrz Wielenia.
Ksiądz nie chciał z nami rozmawiać. Za nielegalne wycięcie drzew grozi mu kara finansowa. Nieoficjalnie mówi się nawet o 200 tysiącach złotych.