Kinga choruje na SMA, czyli rdzeniowy zanik mięśni. To ciężka choroba, która stopniowo prowadzi do śmierci. Istnieje na nią lek, który nazywany jest najdroższym lekiem świata. Jego koszt to ponad 9 mln złotych. Od lat zdesperowane rodziny chorych dzieci zbierają pieniądze na ten cel. Światełko w tunelu pojawiło się w ubiegłym roku, gdy NFZ zaczął go refundować.
- Niestety Kinga nie załapała się na leczenie, ponieważ ma już powyżej pół roku, a niestety są takie kryteria, że tylko do pół roku podają w Polsce ten lek, mimo że jest na nim napisane, że może być podawany do 13,5 kg - mówi Piotr Rydz, tata Kingi.
Choć rodzina nie może liczyć na pomoc państwa, to dziewczynce nadal można podać lek. Niestety trzeba za niego zapłacić z własnej kieszeni. Dzięki zbiórkom i wpłatom udało się uzbierać ponad 3 mln złotych. To nadal jednak za mało. Potrzeba jeszcze dwa razy tyle!
Tata Kingi jest żołnierzem. Mężczyzna wziął przepustkę i od roku jeździ po kraju, prosząc różne instytucje o wsparcie. Każdy pomaga jak może. A wyścig z czasem trwa.
Walkę dziewczynki można wesprzeć wpłacając dowolną kwotę na siepomaga.pl.
O sytuacji malutkiej Kingi pisaliśmy też TU.