W ostatnim czasie nasiliły się akty wandalizmu w Czarnkowie. W zeszłym roku chuligani zniszczyli miejską toaletę przy placu Wolności. Teraz padło na szalet przy ulicy Pod Grzybkiem. Ktoś wyrwał umywalkę i skopał grzejnik.
– Tylko młodzież to robi. Ci co nie pracują. Tutaj w dzień nie wchodzą, tylko w nocy - mówią mieszkańcy Czarnkowa.
W szaletach z reguły przesiaduje młodzież. Potwierdzają to zapisy miejskiego monitoringu. Większość z nich jest okryta kapturami i szalami. To sprawia, że ciężko jest ich zidentyfikować, a tym samym udowodnić winę.
– Nie potrafimy jakoś tego wspólnego majątku uszanować. Od początku roku wydaliśmy już ponad 3 tysiące złotych (na naprawy – przyp. red.). Najczęstszą sytuacją jest zapychanie zamków wejściowych - tłumaczy Andrzej Tadla, burmistrz Czarnkowa.
Straż Miejska jest bezsilna. Na zapisie z monitoringu widać kto wchodzi i kto wychodzi z toalety. Jednak, aby dowiedzieć się kto zdemolował szalet, municypalni musieliby złapać chuligana na gorącym uczynku.
– Choć mamy tam monitoring to nie zawsze jesteśmy w stanie odnaleźć sprawców wandalizmu. Po pierwsze, nie mamy kamer w środku, w szaletach, bo to jest niezgodne z prawem - mówi st. insp. Rafał Wołczko, strażnik miejski.
Pomóc w odnalezieniu sprawców wandalizmu mogą mieszkańcy miasta. Służby apelują do czarnkowian, aby reagowali, gdy widzą podejrzane osoby. Wystarczy zadzwonić pod numer 112 lub zawiadomić urząd.