Drożyznę na sklepowych półkach i bazarkach widać gołym okiem.
- Wszystko jest drogie, rzeźnik i warzywa, ogólnie wszystko. Warzywa owoce, dlatego idę do marketu, bo tam jest trochę taniej. Jakoś się gospodaruje, od 1 do 1 wystarcza. Wszystko idzie do góry i co zrobimy, nic nie zrobimy. To będą droższe święta - mówią pilanie.
O ile droższe wyliczają młodzi demokraci, ruszając z kampanią PiSanki obiecanki.
- Jajka kurze 10 szt. 8 lat temu kosztowały 3,79 zł. A dzisiaj kosztują 9 zł. To wzrost o 137 proc. Cena majonezu wzrosła z 5,70 na 13,50. To wzrost o 133 proc.. Cena mąki ze 1,80 na 3,50. Mamy tu wzrost o 94 proc. Litr oleju kosztował 3,45 zł dziś kosztuje już 9 zł. To wzrost o 94 proc. Kilogram goudy kosztował 13 zł, teraz już 30 zł - wyliczają Młodzi Demokraci.
Za obecną sytuację, w tym wysokie ceny, opozycja obwinia rząd. Zarzucając mu m. in. złą politykę podatkową.
- Choćby w zakresie podatku VAT. W Polsce mamy w tym roku jeden z najwyższych poziomów opodatkowani gazu VAT-em, mianowicie w Bułgarii, Estonii, Irlandii 9 proc. W Grecji, Bułgarii, Portugalii, Austrii jeszcze mniej 6%, we Francji znów mniej 5,5 proc. - mówi Adam Szejnfeld, senator KO.
Włochy, Chorwacja, Hiszpania, Portugalia 5 proc. a w Polsce 23 proc. dodaje senator Szejnfeld.
- W Słowacji inflacja jest porównywalna, na Litwie, na Łotwie, na Węgrzech o ładnych kilka% wyższa. Czy tam rządzi PiS? Nie rządzi. To, dlaczego jest tam taka wysoka inflacja? - pyta Maria Miller, radna PiS.
Zdaniem rządzących sytuacja byłaby jeszcze gorsza, gdyby rządziła Platforma Obywatelska.
- Jeżeli politycy PO wypowiadają się wręcz brutalnie o tym, że walka z inflacją polega na tym, żeby Polak nie miał pieniędzy w portfelu, to niech Polak się zastanowi, czy chce mieć stabilizację życia, czy nie chce mieć pieniędzy w portfelu, chce mieć niską inflację i chce być na bezrobociu i biednie żyć - przekonuje Krzysztof Czarnecki, poseł PiS.
Rządzący jako powód drożyzny wymieniają przede wszystkim czynniki zewnętrzne, w tym wojnę w Ukrainie i przerwane łańcuchy dostaw. Ekonomiści nie pozostawiają złudzeń. Tak drogo w Polsce nie było od blisko 30 lat. W marcu ceny galopowały w tempie ponad 16 proc. To o ponad 2 punkty procentowe mniej niż w lutym. Mimo to i tak coraz więcej Polaków zaciska pasa.
- Ostatnie badania Santander Consumer Banku, wskazują, że zdecydujemy się na wydanie mniejszej kwoty pieniędzy. 27 proc. osób zadeklarowało, że będzie to kwota między 500 a 1000 zł. Spada grupa osób, które deklarują ten wydatek między 300 a 500 zł, bo to 24 proc. Niestety co 11 respondent deklaruje, że wyda od 100 do 200 zł. - mówi dr Michał Bania, Katedra Ekonomii ANS w Pile.
W dodatku według szacunków świąteczny koszyk w porównaniu z poprzednim rokiem podrożał statystycznie nawet o 30-40 proc.