Płomienie zauważono około 20.00, w części zamieszkiwanej przez matkę z córką. Doszczętnie spłonęło poddasze. Natomiast parter budynku został zalany wodą w czasie akcji gaśniczej. W ratowaniu dobytku pomógł między innymi mieszkający za ścianą sąsiad.
– Wczołgałem się tam jeszcze. Jedną gaśnicę, 2 kilogramy udało się jakby “wypruć” na ten ogień. Ale tak naprawdę 3 metry ściana ognia stała. Własnymi siłami to już i tak było za późno – wspomina Tomasz Tołkacz.
Ogień szybko się rozprzestrzeniał, bo poddasze zbudowane było głównie z szybko palących się drewnianych belek. Płomienie po kilku minutach zajęły mieszkanie za ścianą.
– To się działo tak szybko. Myślę, że 3 minuty. Bo przybiegłem od sąsiadki w 20 sekund. Wbiegałem do domu krzyczałem, żeby wszyscy uciekali, bo sami nie damy rady na pewno tego opanować. Moja Magda wzięła. Mama też zbiegła szybko na dół. Ojciec tu był ze mną. Próbowaliśmy jeszcze działać – dodaje Tomasz Tołkacz.
– Skupiamy się dzisiaj na gromadzeniu środków na materiały budowalne, ale gdyby się trafił jakikolwiek darczyńca jakichkolwiek elementów konstrukcyjnych. Jacyś fachowcy, którzy po niższych kosztach.... Albo jakby było super, jakby w ramach wspólnej pomocy pomogli ten dom odbudować – mówi Przemysław Stanisławski, sołtys Różewa.
Została też zorganizowana zbiórka pieniędzy na stronie zrzutka.pl pod hasłem “Odbudowa domu po pożarze”. Link do strony ze zbiórką TUTAJ.
Aby zmniejszyć koszty remontu budynku, obie poszkodowane rodziny podjęły decyzję o nieodbudowywaniu poddasza. Z nieoficjalnych informacji wynika, że powodem pożaru była wadliwa instalacja. Budynek był ubezpieczony.