Od miesięcy oddział położniczo-ginekologiczny jest zamknięty. Powodem jest awaria sieci kanalizacyjno-wodociągowej. Jednak uczestnicy protestu uważają, że remont to tylko pretekst. Ich zdaniem chodzi o to, by oddział zlikwidować.
- Tu chodzi o to, aby chronić kobiety ze Złotowa. Uważam, że oddział taki powinien w powiecie funkcjonować i to jest chore, że oddziału ginekologicznego tutaj w mieście nie będzie - mówią pacjentki.
Starosta złotowski zapewniał kilka miesięcy temu, że oddział zostanie zmodernizowany i ponownie otwarty.
- To nie jest prawda, że oddział jest remontowany. Tam żadna ekipa remontowa do tej pory nie weszła. Ten oddział stoi pusty. Tam się nic nie dzieje - oburza się Tomasz Kopinke, organizator protestu.
- Ponieważ zmieniły się przepisy przeciwpożarowe. Obecnie trzeba było dostosować dokumentację do tych obecnie obowiązujących przepisów - tłumaczy Małgorzata Sameć, wicestarosta złotowski.
Po aktualizacji dokumentacji sporządzony zostanie nowy kosztorys. Potem powiat musi znaleźć na to pieniądze i ogłosić przetarg. Mieszkankom powiatu na tym oddziale bardzo zależy.
- Najbliższy szpital jest w Pile albo Więcborku. Czy dojedzie kobieta, której oddziela się łożysko? Czy dojedzie kobieta starsza, gdzie ma krwotok z dróg rodnych? - pyta retorycznie Ewa Bojda, położna środowiskowo-rodzinna.
Kadra, a raczej jej brak to kolejny powód protestu. Mieszkańcy są zbulwersowani śmiercią 36-latki, która nie została przyjęta na oddział ratunkowy ani w Pile, ani w Złotowie. Kobieta po kilkunastu dniach zmarła. Dlatego protestujący żądali...
- Poprawy jakości, wymiany lekarzy. Zatrudnić nowych młodych specjalistów, którzy będą podchodzić do ludzi z miłością, szacunkiem, z pasją do pracy - wymienia organizator protestu.
Po tej tragedii minister zdrowia zlecił kontrolę w szpitalu. Sprawę śmierci 36-letniej pacjentki wyjaśnia prokuratura Okręgowa w Poznaniu.