Od kilku lat prowadzenie biznesu w Polsce to ciągłe gaszenie pożarów, jak przekonywali przedsiębiorcy z północnej Wielkopolski.
– Było wiele czynników zewnętrznych, a to kryzysy na świecie, a to pandemia, ale te wszystkie dodatkowe atrakcje, które fundują nam parlamentarzyści, to jest coś najtrudniejszego do przebrnięcia – mówi Grzegorz Marciniak, prezes Izby Gospodarczej Północnej Wielkopolski.
Bo jak dodaje wiceprezes Izby przy ciągle zmieniających się przepisach, nie można mówić o jakiejkolwiek stabilizacji w prowadzeniu swojej działalności. A już najgorsze to...
– Represyjność państwa jako taka. Nie boję się tego powiedzieć, bo tak to w tej chwili odbieramy. Oczywiście podłoże jest takie, że cały czas zmienia się przepisy. Te przepisy są bardzo niespójne ze sobą. Jesteśmy również poddani ogromnej presji wszelkiego rodzaju urzędów kontroli – podkreśla Zbigniew Ryczek, wiceprezes Izby Gospodarczej Północnej Wielkopolski.
Co szczególnie odczuwają małe i średnie firmy, które nie mają tak rozbudowanych działów obsługi prawnej, podatkowej, księgowej czy kadrowej jak wielkie koncerny. Te konkurują także ogromnym kapitałem, o którym ci mniejsi mogą tylko pomarzyć.
– Mają też utrudniony dostęp do kredytowania, bo są bardzo wysokie stopy procentowe, nie mają zdolności albo nie mogą uzyskać takiego wysokiego finansowania jak mogliby przed tymi wysokimi stopami. Powoduje to to, że nie mogą się rozwijać i nie mogą realizować kolejnych inwestycji, bo tych środków nie ma – tłumaczy Adam Olejarz, przedsiębiorca, usługi finansowe.
A to oznacza stagnację, która w końcu odbije się też na zwykłych pracownikach. Dobrych widoków na przyszłość nie widać chociażby w branży budowlanej.
– Brakuje cały czas inwestycji typu przemysł, produkcja, typu magazyny. Odczuwalny jest bardzo ich brak. To generuje duże ryzyko, że duże firmy zaczynają schodzić na rynek średnich i małych przedsiębiorstw. I tak małe przedsiębiorstwa, w związku z brakiem inwestycji, zaczynają kłaść nierealne ceny – mówi mówi Tomasz Toboła, przedsiębiorca z branży budowlanej.
– Od początku tej kadencji, po umówieniu się z demokratyczną większością w Senacie, przyjęliśmy formułę Senatu otwartego, ponieważ esencją polityki jest dialog, rozmowa, szukanie kompromisu i wymiana poglądów – deklaruje prof. Tomasz Grodzki, marszałek Senatu.
W trakcie spotkania z marszałkiem Grodzkim i posiedzenia senackiego Zespołu ds. Małych i Średnich Przedsiębiorstw rozmawiano m.in. o nowych możliwościach rozwoju i szansach dla polskich firm. Takim pozytywnym bodźcem stać się może rynek ukraiński.
– Moim zdaniem jest duża szansa także dla tych małych i średnich przedsiębiorstw, żeby zawiązywały konsorcja z firmami zagranicznymi i razem prowadziły tę działalność. Mało tego, Polacy i polskie firmy mogą być w sposób naturalny przedstawicielami tych innych firm – podpowiada Adam Szejnfeld, przewodniczący Zespołu ds. Małych i Średnich Przedsiębiorstw.
Choć zdaniem ekspertów korzyści przeważają, to należy pamiętać, że Ukraina to nadal kraj spoza europejskiej wspólnoty z wieloma problemami, nie tylko związanymi bezpośrednio z wojną.
– Barierą jest niestety wciąż nieprzewidywalny system regulacyjny w Ukrainie. Barierą na pewno jest też niestety korupcja. Tutaj trzeba bardzo ostrożnie i dogłębnie weryfikować partnerów i określone rozwiązania – zaznacza Jacek Piechota, prezes Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej, były minister gospodarki.
W czym pomóc może właśnie Polsko-Ukraińska Izba Gospodarcza czy Polska Agencja Inwestycji i Handlu. W dniach 20-21 września na Międzynarodowych Targach Poznańskich odbędzie się kongres dla przedsiębiorców, w tym tych z krajów zachodnich, dotyczący polsko-ukraińskiej współpracy gospodarczej.