Do ponad 400-kilometrowego lotu paralotniarz spod Lublina przygotowywał się 8 lat, kiedy to po raz pierwszy w życiu pobił rekord Polski. Wtedy przeleciał 325 km. Wyniki udawało się poprawić kilkukrotnie. W czerwcu mężczyzna ponownie pobił rekord Polski z dystansem ponad 380-u km. Nie nacieszył się nim długo. Dwa dni później inny paralotniarz przeleciał 405 km.
- Zawziąłem się i poleciałem tym razem 438. Bywało różnie. Można zauważyć na śladzie mojego lotu, że dwa razy spadłem bardzo nisko. Niestety zgodnie z prognozami to wysokie zachmurzenie zaczęło wchodzić znad Niemiec. Chwilami odcinało nam dopływ promieni. Na szczęście udało się za pierwszym razem wyratować z 200 m, a kolejnym z 90 m. Później było już naprawdę dobrze, że tak powiem bezstresowo - mówi paralotniarz Łukasz Prokop.
Paralotniarze korzystają z kominów termicznych, czyli mas ciepłego powietrza, które unoszą ich w górę. W tej części Polski, mamy ku temu korzystne warunki pogodowe.
- Z Piły latamy naprawdę daleko. Normlanym jest przelot na 350 km - zapewnia Michał Żmuda, dyrektor Aeroklubu Ziemi Pilskiej.
Nowy rekord jest dłuższy o ponad 80 km. Paralotniarz wystartował z pilskiego lotniska o 9:20, a lot zakończył dopiero pod białoruską granicą, w miejscowości Boratyniec Ruski o 18:40. W powietrzu spędził więc 9 godzin i 20 minut. Mężczyzna leciał ze średnią prędkością 47 km/h.
Czego przedsmakiem jest wyczyn Łukasza Prokopa. Choć wiatr był sprzyjający, to istotne są także umiejętności paralotniarza. Wraz z nim startowało dwóch kolegów. Nie dolecieli tak daleko jak rekordzista.