Aby to sprawdzić, jak tylko pojawiła się możliwość wyjazdu, załatwiłem wizę w Warszawie, wsiadłem do samolotu do Dubaju a dzień później byłem w Kabulu. I jakie wrażenia? Mieszane...
Afganistan to kraj dwa razy większy od Polski położony w centralnej Azji, ze stolicą w Kabulu, która liczy sobie 4,5 miliona mieszkańców. Kraj na wskroś muzułmański, rządzony przez talibów, w momencie jak to piszę mijają dwa lata ich rządów a państwo jest na skraju gospodarczego upadku. Językiem urzędowym jest Pasztun, 42 proc. mieszkańców to Pasztuni, a 38 proc. to Tadżycy z językiem Dari.
Kabul to stolica, a zarazem największe miasto Afganistanu. Z jednej strony nowoczesne, a z drugiej opanowane przez talibów i ich politykę. Rożnica do prowincji jest ogromna. Samo miasto zachowało jeszcze pozory normalnego życia, są restauracje, parki, aczkolwiek dostępne tylko dla mężczyzn, jednak i tutaj coraz bardziej wkracza polityka bazująca na religii i bieda. Bardzo częstym widokiem są żebrzący ludzie, młodzi, starzy, całe rodziny. Są bez pracy z różnych powodów, np. bo są muzykami, a w talibskim Afganistanie muzyka jest zakazana…
Kabul liczy sobie ponad trzy tysiące lat i trudno sobie wyobrazić inne miasto na świecie, które było tyle razy niszczone. Teraz panuje względny spokój, ale na jak długo? Kiedy jednak wyjedzie się z Kabulu, można na jakiś czas zapomnieć o talibach, można sycić oczy niesamowitymi widokami. Kolorowe skały, zaśnieżone góry, poukrywane jeziora tworzą niepowtarzalny i jedyny w swoim rodzaju krajobraz.
Najpiękniejszy jest założony w 2009 roku park sześciu jezior, pierwszy park narodowy na afgańskiej ziemi. Band-e-Amir, czyli tamy, jeziora emira. Ale co to za park! Te widoki i kolory są żywcem wyjęte z bajek tysiąca i jednej nocy. Między tymi górami spotyka się poukrywane miasteczka, wsie, osady, czy pojedyncze domy. Odcięte od świata i ciekawskich oczu turystów, żyją własnym życiem, zbyt często bardzo biednym i prymitywnym.
W Kabulu i na prowincji całe życie mieszkańców toczy się na ulicach, a w stolicy do najciekawszych miejsc zalicza się bazar ptaków, od szaraków po kolorowe, cieszą oko i ucho. Afgańczycy kochają ptaki i często na ulicach można spotkać spacerujących mieszkańców z klatkami w ręce.
Wiara w Elfy i Trolle jest tu powszechna. Islandia kraina Mordoru i lodowców
W Mazar-I-Sharif przy meczecie Rauze-e-Sharif (błękitny meczet), który podobno jest miejscem pochówku zięcia Proroka, Alego, jest placyk gdzie karmi się białe gołębie, są ich setki. Sam meczet jest przepiękny, tak jak i kiedyś były zapewne posągi buddy w Bamianie. Od szóstego wieku aż do roku 2001 wykute w skale dziewięć posągów roztaczało opiekę nad prowincją Bamian i ich mieszkańcami. Aż do wspomnianego roku 2001, wtedy to Muhammad Omar wydał rozkaz, aby wszystko co nieislamskie zniknęło z powierzchni afgańskiej ziemi. Jak się okazało nie było to wcale proste zadanie. Dzieło zniszczenia trwało 25 dni, artyleria nie dała rady, miny nie dały rady, dopiero rakiety pokonały 1500 letnie posągi. Dzisiaj pozostały puste wnęki, galeryjki nad nimi i rozmyślania nad religijnym fanatyzmem.
Nie tak jak talibowie... Nie chcą, aby robić im zdjęcia, nie rozmawiają z obcymi, jak i z kobietami, często pokazują swoją władzę, ale ogólnie nie sprawiają kłopotów przyjezdnym, co innego miejscowym. Ludzie się ich boją i nie wchodzą im w drogę. Struktura talibów nie ma sprecyzowanej hierarchii. Na wsiach są to często młodzi chłopcy, którzy przy tym stanie gospodarki nie mieli w zasadzie innego wyjścia. U talibów jest praca i jedzenie. Do tego można nosić broń i być ważnym na własnym podwórku. A po czym poznać taliba? Po długiej broni i palcu na spuście.....
I jakie wrażenia? Mieszane... Tak, mieszane, bo jeżeli zapomni się o sytuacji politycznej tego kraju, a skupi tylko na widokach, to kraj jest przepiękny. Niestety gdzieś z tyłu głowy ciągle jest włączony alarm. To psuje pobyt, tak jak wszechobecne checkpointy, stanowiska i obozy talibów. Smuci też widoczna bieda, ale serdeczność tych zwykłych ludzi cieszy. Afganistan to dla nas nieznany świat, dopóki nie porozmawiasz z Afgańczykiem z Bamianu czy jakieś zapomnianej wioski gdzieś w górach.
fot. Grzegorz Bogdański
Komentarze
Zobacz także