Oficjalnie otwarto ośrodek wsparcia przy al. Niepodległości. Jednak od dwóch miesięcy przyjmowani są pacjenci uzależnieni od różnych środków psychoaktywnych. W tej chwili przebywa tu 12 osób.
- Fakt, że mamy np. pacjentów z Białegostoku pokazuje, że ośrodków jest bardzo mało, i rodzice w poszukiwaniu najszybszego terminu są w stanie przejechać całą Polskę, żeby dziecko umieścić u nas - mówi Daniel Otto, dyrektor Stowarzyszenia Monar Centrum Wsparcia Psychicznego dla Dzieci i Młodzieży w Pile.
Docelowo może się tu zmieścić nawet 25 osób. Terapię i pobyt finansuje Narodowy Fundusz Zdrowia. Ich cykl leczenia potrwa rok. Nie jest to jednak ośrodek zamknięty. W każdej chwili nieletnich mogą zabrać stąd rodzice. Najmłodszy pacjent ma 14 lat. Wszyscy uzależnieni od dopalaczy, mefedronu, mataamfetaminy czy marihuany.
Uciekają przede wszystkim od samotności, od braku uwagi rodziców czy krytyki rówieśników. Dziś ten problem nie dotyka tylko młodzieży z patologicznych środowisk. Po narkotyki sięgają coraz młodsi i często tak zwane dzieci z dobrych domów, po to by poczuć...
- Ulgę, którą ma to przynieść, nie zastanawiając się nad tym jakie będą konsekwencje. Bo to jest chyba taki najczęstszy powód, bo to jest ten pierwszy moment, kiedy się sięga po to, żeby już i teraz w tej chwili było lepiej, żeby nie było tak źle - tłumaczy Elżbieta Zielińska, przewodnicząca Stowarzyszenia Monar.
Dla 16-letniej Amelii uzależnionej od dopalaczy to już trzeci ośrodek. Obiecuje sobie, że tym razem wytrwa. Na razie jest tu od miesiąca. Dopalacze powodowały, że pojawiała się...
- Na początku ulga, przez różne przeżycia, później robiłam to, bo miałam potrzebę, doszło do takiego momentu, że nie chciałam, a musiałam więc wiedziałam, że potrzebuje pomocy - opowiada Amelia.
Tu znalazła grupę wsparcia. Jak sama mówi - są dla siebie jak rodzina. A ta bliskość i zaufanie w terapii są bardzo ważne, bo...
- Ciężko jest wyjść z uzależniania, bardzo ciężko, to straszna choroba - kończy dziewczyna.
Komentarze
Zobacz także