Od listopada ubiegłego roku Adam Stolarek rekonstruował to auto. Dzień po dniu, po pracy, po kilka godzin dziennie. Podwozie i karoseria były przeżarte rdzą. Trenażer dostał nowy silnik od motocykla WSK. Elektrykę zrekonstruował Maciej Wełnic. Wspomogli sponsorzy, dzięki którym auto wygląda jak nowe...
- To wygląda jak samochodzik z karuzeli i jeździ się też tak jak samochodzikiem z karuzeli, także wrażenia są naprawdę takie dziwne dość przy jeździe - opowiada Adam Stolarek, renowator trenażera.
W latach 70- takie trenażery służyły do nauki jazdy w wojsku. Jeden instruktor mógł kontrolować kilku kursantów na placu.
- Były tam małe przejścia dla pieszych, małe ronda, wąskie uliczki, sygnalizacje świetlne, znaki, i taki młody kierowca, który przychodził do wojska, w tamtych czasach nie miał kontaktu z samochodem, to nie jest jak w tych czasach, że mamy kilka samochodów, mogą przyjść na lotnisko i pozna o co chodzi, a wtedy przychodzili ludzie, którzy nie mieli kontaktu z samochodami - mówi Przemysław Olszyński, dyrektor Pilskiego Muzeum Wojskowego.
I zanim żołnierz wsiadł do Żuka, Nysy czy Warszawy szlifował swoje umiejętności na takim autku. W dodatku samochód w tamtych czasach palił 20 litrów, a trenażer zaledwie 5. No i mniejsze koszty napraw w razie stłuczki. Ten został zbudowany w Ostrowie Wielkopolskim.
- Na podstawie doświadczeń oficerskiej szkoły samochodowej w Pile podjęliśmy decyzję, że gokart musi mieć karoserię, po to, żeby młody kierowca się oswoił, że jest odpowiedzialny za lampy, za zderzak, za jakąś formę - dodaje Przemysław Olszyński.
Pierwsze wojskowe gokarty do nauki jazdy dla żołnierzy powstały w latach 60-tych w Pile.