Nam trudno to sprawdzić. Wszyscy wydają się być podobni do siebie. To typowa wioska masajska. A może raczej tak wyglądała dawniej. To chyba skansen, choć nasi gospodarze przekonują, że tak wygląda ich prawdziwe życie tu i teraz. Krowy dostarczają im pożywienia. Ich mleko, krew i mięso stanowią podstawę ich diety. Mówi się, że jeśli Masaj ma dużo ziemi, krów i dzieci jest bogaty. Gdy brakuje jednego z tych elementów taci ten status.
Chaty zbudowane z gałęzi i mieszanki krowiego łajna połączonego z ziemią. Budowniczymi w tej społeczności są kobiety. Mężczyźni zajmują się wypasem bydła. Kobiety całą resztą. Podpytujemy, czy tu mieszkają. Zapewniają, że tak. Ale na tyłach woski stoiska z rękodziełem, wszystko wycenione. Może jednak to tylko skansen dla turystów? Ale przecież nikt się tu nie przyznana. Dzieci żądają pieniędzy. Nie dajemy. Takie są zasady, by nie uczyć dzieci żebrania. Chcesz pomóc? Kup coś od dorosłego. Dzieciom oferujemy zabawę. To najlepsze co mogły dziś dostać. Radość zresztą jest obopólna
Taniec adumu. Skaczą tylko mężczyźni, a kawalerowie im wyżej tym większe szanse mają u panien. Tym samym młodzieniec nie musi mieć wielu krów na posag dla przyszłej żony.
Choć wielu z nich przyjęło chrześcijanizm, to wiara przodków ma się dobrze. I stare zwyczaje. Na przykład te związane z pochówkiem. Nie widzieliśmy tu cmentarzy. Powód? Ich tu po prostu nie ma. Ciało zmarłego zostawia się zwierzętom na pożarcie. Masajowie uważają, że chowanie zmarłych jest szkodliwe dla gleby. Na pochówek mogą liczyć tylko wybitne osobowości.
Ale Kenia to nie tylko Masajowie. Około 70 procent ludności stanowią ludy Bantu, to między innymi Kikuju czy Meru. Kenia leży na równiku. Wioski usytuowane na najdłuższym równoleżniku przecinające Ziemię na półkulę północną i południową - dzięki temu położeniu mogą zarabiać. Mieszkaniec wioski pokazuje, że woda na tych dwóch półkulach podczas spływania kreci się w dwie różne strony. Na półkuli południowej zgodnie z ruchem wskazówek zegara, na północnej w odwrotnym kierunku, a na linii równika odpływa nie powodując wirów. Ile to doświadczenie ma wspólnego z prawdą? Ponoć wiele, ale do tego potrzebna jest duża ilość stojącej wody. Tu na potrzeby pokazu, udowadniającego, że istnieje tak zwana siła Coriolisa wlewa się wodę tak, by od razu powstawał wir w odpowiednią stronę.
Odwiedzamy jeszcze park nad jeziorem Nakuru. Jest on specyficzny. Wyschnięte drzewa od nadmiernej ilości amoniaku zawartego w ptasich odchodach straszą. Post apokaliptyczny krajobraz. Ma to też swój urok. Po przeciwnej stronie różowe kropeczki. To flamingi. Mają tu swoją ostoję. To raj dla różnych gatunków ptaków. Doskonale zresztą koegzystujących z pozostałymi gatunkami.
Wybieramy się jeszcze nad jezioro Naivasha. To bezodpływowe i powulkaniczne jezioro na wysokości niemal 2 tys. m n.p.m ma wiele do zaoferowania. Pływanie pomiędzy hipopotamami - to jedna z głównych atrakcji. Te wodne kolosy na szczęście nie zwracają na nas uwagi. W przeciwieństwie do nas. To także atrakcja dla samych Kenijczyków. Po drodze mijamy autobusy szkolne wypełnione młodzieżą. W ten sposób poznają swoje własne zasoby naturalne, po ty by móc je w przyszłości chronić. Natura jest jednym z największych skarbów czarnego lądu. Lądu bogatego w tak różne gatunki. Tuż po opuszczeniu łodzi wędrujemy piękną łąką. Białe chmury, na błękitnym niebie tworzą wręcz bajkową scenerię. Zieloność traw za sprawą podmokłego gruntu dopełnia malarską wizję. To też doskonała pożywka dla żyraf. Tu cała rodzina. Najmłodsze ma zaledwie dwa miesiące. Pozwalają do siebie podejść. Człowiek i zwierzęta tu żyją w pełnej symbiozie.
fot. Agnieszka Kledzik
Komentarze
Zobacz także