Był to niedzielny, spokojny poranek 1 października. Po śniadaniu Dariusz Dudkiewicz poszedł do pasieki oddalonej od domu o kilkadziesiąt metrów.
– Zauważyłem, że po dachu snuje się dymek. Myślałem po prostu, że zawiało z komina na dach i nie zwracałem na to większej uwagi. Ale widziałem, że ten dym gęstnieje, więc podszedłem tutaj od frontu i wtedy zobaczyłem pełzające po dachu płomyki – mówi Dariusz Dudkiewicz.
Zadzwonił po straż pożarną. Rozpoczęła się walka o ocalenie dobytku. Na piętrze były trzy sypialnie, garderoba oraz łazienka. Pożar szybko trawił powierzchnie, temperatura w pomieszczeniach rosła, a plastikowe wyposażenie zaczęło się topić. Niewiele rzeczy udało się uratować.
– Góra jest całkowicie do rozebrania od poziomu stropu do parteru po kalenice dachu. Natomiast dół...Trzeba będzie ekspertyzy dokonać, bo te ściany stoją, nie wiemy jak daleko spenetrowane zostały przez wodę – tłumaczy Dariusz Dudkiewicz.
Dariusz Dudkiewicz wraz z żoną i córką otrzymali schronienie w pobliskim gospodarstwie agroturystycznym. Właściciele zaproponowali pogorzelcom bezpłatne zakwaterowanie do czasu wyremontowania domu. W pomoc włączyła się gmina Jastrowie, która pokryje koszty utylizacji spalonych części wyposażenia domu.
– Zostało bardzo dużo odpadów różnego rodzaju. Tutaj nie było czasu na jakąś segregację. Zresztą sam charakter tych odpadów jest taki, że trudno niektóre rzeczy posegregować – mówi Piotr Wojtiuk, burmistrz Jastrowia.
Dom był ubezpieczony. Jednak nie wiadomo czy sprzęt elektryczny i elektroniczny po uruchomieniu będzie nadawał się do użytku. Parter domu ocalał, ale był zalany przez wodę. Stąd apel o pomoc dla rodziny Dudkiewiczów. Pieniądze można wpłacać poprzez stronę: Szczytny cel - pożar domu w miejscowości Budy.