Na remont placu Wolności w Łobżenicy mieszkańcy czekali wiele lat. Dziurawe chodniki i krzywe krawężniki zamieniły efektowne granity. Budowlańcy zasadzili drzewa i ustawili stylowe lampy. Inwestycja kosztowała cztery miliony złotych.
- Bardzo ładnie. Parkingi są, wszystko jest. Jest dużo lepiej, tylko jeszcze te drzewa. Szyszki z nich lecą i trzeba uważać, gdy jest mokro, bo można się na nich poślizgnąć. Mi się wydaje, że jest beznadziejnie - mówią mieszkańcy Łobżenicy.
Podobnego zdania jest burmistrz. Według Piotr Łososia jest dużo usterek. Wymienia złe usadowienie krawężników i nieodpowiednio przycięte granitowe płyty, przez co nawierzchnia jest nierówna.
- Te nasze uwagi dotyczą właśnie wbudowania tych materiałów. Od samego początku widzieliśmy, że nie jest to robione zgodnie ze sztuką budowlaną, zwracaliśmy na to uwagę. Wykonawca zapewniał nas, że to wszystko pójdzie potem doszlifować, pójdzie dopasować - opowiada Piotr Łosoś, burmistrz Łobżenicy.
Burmistrz zrzuca winę na wykonawcę. Wszystko wskazuje na to, że sprawa swój finał znajdzie w sądzie.
- Rozważamy oczywiście możliwość przygotowywania pozwu, właściwie przygotowujemy już go do sądu - dodaje burmistrz.
Zapytaliśmy o zdanie wykonawcę. To firma z Piły. Niestety właścicieli nie było. Są zagranicą
- Będą dopiero w połowie przyszłego tygodnia - powiedzieli nam pracownicy.
Nieoficjalnie za to udało nam się dowiedzieć, że od początku współpraca na linii wykonawca prac - burmistrz się nie układała. Samorządowiec miał często zmieniać zdanie co do detali. Projekt rewitalizacji miał ponoć zawierać mnóstwo błędów. Do sprawy będziemy jeszcze wracać.
