Sprawa wiatraków wzbudza kontrowersje od kilku lat. Wszystko przez zmiany, które w 2018 roku wprowadził obóz Zjednoczonej Prawicy. Nowe przepisy znacznie wydłużyły dopuszczalną odległość umiejscowienia wiatraków od zabudowań.
– Bardzo wiele uwag wpływało od mieszkańców poszczególnych samorządów, dot. bliskości stawiania wiatraków do zabudowy. Naprawdę, proszę się po samorządach popytać, jak ludzie podchodzą do tej sprawy. Nikt nie chce w niedalekiej odległości od domu takich wiatraków – tłumaczy Krzysztof Czarnecki, poseł Prawa i Sprawiedliwości.
Jednak to ma się niedługo zmienić. Znaczną liberalizację przepisów zapowiada nowa, sejmowa większość. I właśnie o tę liberalizację spierają się teraz politycy. Ci z prawej strony sceny politycznej zarzucają projektowi ustawy zbyt bliską odległość od zabudowań, czyli 300 metrów oraz możliwość wywłaszczenia właściciela działki pod budowę wiatraka.
Jednym z posłów z naszego regionu, którzy podpisali projekt zmian, jest były prezydent Piły, drugim poseł Polski 2050 Adam Luboński. Jak mówi ten pierwszy, zarzuty ze strony Prawa i Sprawiedliwości są nietrafione. Dopuszczalna odległość wiatraków od zabudowań nie będzie sztywnie narzucona.
– Odległość, która zależy od jakości i standardu wiatraka. Czyli, ile decybeli on produkuje. Jeżeli wiatrak wytwarza poniżej 100 dB w miejscu, w którym stoi, czyli bardzo nowoczesny, to w odległości 300, czy 400 m będą tak dobrze słyszalne, jak mniej więcej lodówka działająca w drugim pokoju – przekonuje Piotr Głowski, poseł Koalicji Obywatelskiej.
Pierwsze czytanie projektu ustawy oraz debata nad potencjalnymi poprawkami ma się odbyć w Sejmie jeszcze w tym tygodniu.