– Poproch cetyniak, barczatka sosnówka, strzygonia chojnówka, zawisak borowiec, osnuja gwiaździsta – wymienia Michał Nowakowski z Nadleśnictwa Krzyż.
To największe szkodniki naszych lasów. Gdy występują w niewielkim natężeniu nic złego się nie dzieje. Wręcz przeciwnie. Same są bowiem świetnym pokarmem m.in. dla ptaków. Ale gdy jest ich za dużo, to potrafią zjeść igły sosny, pędy, a nawet korę i wówczas drzewo umiera.
Puszcza Notecka w dwudziestoleciu międzywojennym została przetrzebiona przez te szkodniki.
– Wypuszczono do lasu kury, wypuszczono do lasu świnie, kopano jakieś dołki, żeby ten owad się nie rozprzestrzeniał, lepowano drzewa i strząsano z młodszych drzew gąsienice i lepowano drzewa, żeby one z powrotem nie weszły w korony – mówi Alina Chabowska, Nadleśnictwo Krzyż.
– Zebrane żywe owady są przekazywane do zakładu, do zespołu ochrony lasu miejscowego w celu ich analizy – tłumaczy Michał Nowakowski.
A to pozwala przewidzieć, czy będzie ich masowy wysyp, czy też utrzymają się na poziomie niezagrażającym drzewom. Jeśli jednak zagrażają to...
– Ograniczamy liczebność preparatami biologicznymi m.in. opartymi na bakterii Bacillus thuringiensis – mówi Alina Chabowska.
Preparaty te są rozpylane z samolotów. Są biologiczne, czyli w pełni bezpieczne. Leśnicy odchodzą już od chemicznych oprysków.