Trzy armatki śnieżne pracują już od kilku dni. Z każdej na minutę wylatuje około pół tysiąca litrów wody zamienionej w biały puch. W niektórych miejscach jest już pół metra śniegu. Maszyny będą włączone jeszcze przez kolejne 2-3 dni. Wszystko po to, aby przygotować jedyną w naszym regionie, 350 metrową trasę.
- Teren tego stoku jest bardzo duży. To nie jest tak, że w jeden dzień jesteśmy w stanie naśnieżyć cały stok. System nawodnienia, jaki tutaj jest, nie jest dostosowany do większej ilości armatek. Trzeba byłoby go przerobić. Na tę chwilę trzy armatki to jest maksymalna opcja - tłumaczy Michał Strumnik, dyrektor MOSiR w Chodzieży.
- Są dwie ekipy. Jedna pracuje w dzień, druga w nocy. Trzeba te armatki odpowiednio obrócić względem wiatru, tak, żeby to wszystko było ładnie biało - dodaje Daniel Lasota, opiekun stoku.
Oficjalne otwarcie stoku ma nastąpić w najbliższy weekend. Dlaczego dopiero wtedy? Wszystko przez wciąż zbyt cienką warstwę śniegu na dolnym odcinku stoku.