Zanim na trasę wyjechali pierwsi narciarze, do lodowatej wody weszli morsy z klubu Lodołamacze Chodzież. W rozstawionych strażackich basenach kąpało się kilka osób. Wszystko po to, aby poprawić odporność i krążenie krwi.
- To morsowanie jest nieco inne niż to z wchodzeniem do jeziora. Jest bardzo przyjemnie. Jest fajny lód. Nie jest tak zimno jak koledzy uważali, ale jest bardzo przyjemnie. Jest w porządku - przekonuje Karolina Kucharska, Lodołamacze Chodzież.
Z kolei na starcie zawodów narciarskich stanęło ponad 60 zawodników. Wszyscy uzbrojeni w kaski i gogle po kolei zjeżdżali ze stoku. Każdy narciarz miał dwie próby. Jednak najbardziej liczyła się dobra zabawa.
- Przygotowywałem się cały weekend. Najpierw szło tak jak zawsze, czyli wywalałem się. Później było coraz lepiej i coraz lepiej - opowiada Enzo Górzny, narciarz.
W zawodach brały udział zarówno dzieci jak i emeryci. Organizatorzy od kilku dni dokładnie przygotowywali stok. Jeszcze przed rozpoczęciem zawodów armatki naśnieżały zbocze. Później pomogła natura.
Stok narciarski czynny jest od zeszłego piątku, ale już widać, że bije kolejne rekordy frekwencji. Do Chodzieży przyjeżdżają narciarze z całego regionu. Są też tacy, którzy, aby pojeździć na nartach pokonują 200-300 kilometrów.
- Widać, że przyjeżdżają do nas naprawdę z dalekich odległości. Frekwencja jest bardzo duża. Cieszymy się, że tyle osób tutaj przyjeżdża. Lepiej przyjechać ze Szczecina tutaj w niecałe 3 godziny niż jechać do Zakopca 10 godzin - zapewnia Michał Strumnik, dyrektor MOSiR Chodzież.
A prognozy pogody są optymistyczne. Póki co na horyzoncie nie widać większego ocieplenia. Oznacza to, że stok może działać nawet do połowy lutego, kiedy to w naszym województwie rozpoczną się zimowe ferie.