Ratownicy apelują, by nie wchodzić na zamarznięte rzeki czy stawy. To stąpanie po cienkim lodzie, które może skończyć się tragicznie - przestrzegają mundurowi.
Wchodzenie na zamarznięte jezioro, czy staw może być bardzo niebezpieczne. Strażacy przestrzegają, że wystarczy moment...
Wchodzenie na zamarznięte jezioro, czy staw może być bardzo niebezpieczne. Strażacy przestrzegają, że wystarczy moment...
- W każdej chwili lód może się pod nami załamać i znajdziemy się po pas w wodzie albo i głębiej. Wtedy może być już naprawdę ciężko z tego lodu się wydostać - tłumaczy Kamil Woźniak z JRG2 w Pile.
Przy takiej pogodzie zamarznięte jeziora i stawy kuszą nie tylko wędkarzy, ale także amatorów jazdy na łyżwach. Wchodząc na taflę zamarzniętego akwenu, nawet przy długo utrzymujących się ujemnych temperaturach, nigdy nie możemy mieć pewności, że lód nas utrzyma.
- Nigdy nie wiemy jaki ten lód jest, zwłaszcza jeżeli jest pokryty śnieżną pokrywą, tak jak mamy w tej chwili. Nie wiemy czy wcześniej w tym miejscu, gdzie teraz leży śnieg nie był wykuty jakiś przerębel, wykuty przez jakiegoś wędkarza - dodaje Woźniak.
Człowiek, pod którym nagle załamuje się lód, najczęściej nie jest w stanie sam wydostać się na powierzchnię. Jeśli widzimy taką sytuację, natychmiast wezwijmy służby dzwoniąc pod numer 112.
- Można takiej osobie rzucić coś, dzięki czemu utrzyma się dłużej na tej wodzie lub wydostanie się z tego przerębla. Podać coś pod warunkiem, że nie musimy wchodzić na lód. Brawura też nie jest tu wskazana. Musimy zachować zimną krew i zdrowy rozsądek - apeluje Kamil Woźniak.
Tak aby samemu nie wylądować w wodzie. Mundurowi każdego roku apelują o rozwagę.
- Nie ma konsekwencji prawnych, jeżeli chodzi o wchodzenie na taflę lodu, natomiast konsekwencje mogą być o wiele bardziej poważne, jeżeli ta tafla lodu się pod nami załamie. Dlatego policjanci w sezonie zimowym kontrolują doraźnie miejsca, w których ta woda szybko zamarza i tworzy się pokrywa lodu. W momencie, kiedy policjanci zauważą takie osoby, które znajdują się na tafli lodu, to przede wszystkim reagują i wołają je, aby jak najszybciej zeszły z tego miejsca - mówi mł. asp. Wojciech Zeszot, rzecznik prasowy pilskiej policji.
Ważna jest także reakcja postronnych osób. Tak jak miało to miejsce kilka lat temu w Pile na stawkach przy Kusocińskiego.
- To byli mieszkańcy z wieżowca dzieci, które przebywały na zamarzniętym stawie. Zadzwonili po pomoc. Na miejscu pojawili się policjanci - opowiada Zeszot.
- To byli mieszkańcy z wieżowca dzieci, które przebywały na zamarzniętym stawie. Zadzwonili po pomoc. Na miejscu pojawili się policjanci - opowiada Zeszot.
Wtedy dzięki zgłoszeniu od mieszkańców udało się uniknąć tragedii.
Komentarze
Zobacz także