Donald Tusk w kampanii wyborczej obiecywał 30-procentowe podwyżki dla nauczycieli.
– To tu nie ma przekłamania, bo te 30 proc. do tej średniej to ta średnia została przeliczona – mówi Ewa Czopek, szefowa Związku Nauczycielstwa Polskiego w Pile.
Ale poszło o kwoty. Rząd obiecywał 1500 zł brutto podwyżki i policzył je od średniej pensji, czyli takiej ze wszelkimi dodatkami i nagrodami, która dotyczy tylko funkcyjnych nauczycieli, w tym profesorów akademickich. Tymczasem nauczyciele mieli nadzieję, że ta podwyżka będzie liczona od pensji zasadniczej.
– Czujemy się lekko rozczarowani – dodaje Ewa Czopek.
Bo w efekcie wyszło mniej, choć – jak przyznają – i tak dużo.
– Nasze rozczarowanie dlatego, że ta podwyżka i tak jest powiedzmy, biorąc pod uwagę nasze realne płace duża i będzie odczuwalna w naszym środowisku – przyznaje szefowa ZNP w Pile.
Tymczasem opozycja sejmowa zarzuca rządowi kłamstwo.
– Jak już minister zaczął naliczać, przygotowywać się do przekazania środków finansowych, do samorządów, to się okazuje, że nauczyciel początkujący będzie miał nie 1500 zł tylko 1218 zł podwyżki brutto – mówi Krzysztof Czarnecki, poseł PiS.
Posłowie koalicji rządzącej przypominają jednak, że przez ostatnie lata, za rządów Prawa i Sprawiedliwości nauczyciele nie otrzymywali praktycznie żadnych znaczących podwyżek.
Jednak opozycja mówi o łamaniu obietnic wyborczych.
– Czyli słowa zostały rzucone na wiatr, rzeczywistość jest inna. I tu wskazuję na to, że jeżeli się zapowiada, jak rząd Prawa i Sprawiedliwości zapowiadał, że będą podwyżki na poziomie 12.3 proc., to stanowiło podwyżki rządu 700-900 zł – mówi Krzysztof Czarnecki, poseł PiS.
Ta argumentacja nie wszystkim się podoba.
– A za was to było lepiej? – pytała retorycznie pilanka, która przysłuchiwała się tej plenerowej konferencji lokalnych działaczy PiS.
– Mijają się z prawdą, dlatego że to, co było zapisane w ustawie budżetowej, gdyby PiS zwyciężył, nie gwarantowało realnej podwyżki, bo realnie to by było 7,8 proc. i wtedy nauczyciel początkujący, przy podwyższeniu najniższej krajowej, nie osiągnąłby nawet po tej podwyżce najniższej krajowej. Od 1 stycznia miałby wypłacany dodatek uzupełniający w kwocie 60 zł – tłumaczy Ewa Czopek.
Nauczyciele mają jeszcze jedno “ale”. Ta podwyżka spłaszcza wynagrodzenie pomiędzy nauczycielem początkującym, a nauczycielem mianowanym.
– Ten który pracuje powiedzmy 5 lat w zawodzie, będzie miał pensję praktycznie taką samą jak ten, który wstępuje do zawodu i to też nie jest fajne dla tych nauczycieli, którzy to doświadczenie już mają – podkreśla szefowa ZNP w Pile.
Związek Nauczycielstwa Polskiego w 2021 roku złożył projekt obywatelski, aby wynagrodzenia w oświacie były powiązane ze średnią w gospodarce. PiS włożył projekt do tak zwanej “zamrażarki sejmowej”. Teraz związkowcy liczą, że trafi on pod obrady Sejmu.