- Jest mi bardzo przykro, że po tylu latach współpracy z aspirantem Rudnickim, on kieruje w moim kierunku takie zarzuty - tak zaczęła przesłuchanie insp. Beata Różniak-Krzeszewska, komendant Szkoły Policji w Pile.
A tych jest sporo. Ryszard Rudnicki zarzuca Beacie Różniak-Krzeszewskiej oraz kierownictwu Szkoły Policji nękanie i dręczenie przy użyciu różnych metod.
- Wszystkich jakich tylko można i wszyscy stosowali ten nacisk. Łącznie z konfabulacją zdarzeń, poświadczeniem nieprawdy, pisania nieprawdy, nakłaniania innych osób do poświadczenia nieprawdy. Wszystko co można wobec policjanta zrobić - wyjaśnia Ryszard Rudnicki, powód, były wykładowca Szkoły Policji w Pile.
W tym brak nagród i awansów oraz bezpodstawne postępowania dyscyplinarne – dodaje mężczyzna.
- To co przeżywał mój mąż przez te dwa lata, to się odbiło na całej rodzinie - wtrąca żona byłego wykładowcy.
Ryszard Rudnicki twierdzi, że stał się niewygodny dla kierownictwa szkoły po tym jak próbował ujawnić nieprawidłowości w szkole. Podczas jednego z ćwiczeń inny wykładowca Adam Z. miał naskakiwać kursantom na okolice klatki piersiowej i brzucha. Dwóch doznało urazów. Jeden miał złamane żebro. Drugi m.in. stłuczenia klatki piersiowej. Pisaliśmy o tym TU. Sprawa zyskała ogólnopolski rozgłos, a były komisarz Adam Z. zasiadł na ławie oskarżonych. Pisaliśmy o tym TU.
- Całą sprawę próbowano zamieść pod dywan. Tak, żeby nie psuło to wizerunku szkoły. Nikt nie powinien się o tym dowiedzieć, aby sprawy nie było. Mąż, kiedy to zgłosił niestety stał się obiektem szykanowania, mobbingowania, wszczynania kolejnych postępowań - przyznaje Beata Rudnicka, żona byłego wykładowcy Szkoły Policji.
Co miało odbić się na zdrowiu i karierze byłego już policjanta, który w mundurze przepracował 31 lat, z czego kilkanaście w samej Szkole Policji.
- Skupił na sobie szereg postępowań dyscyplinarnych i innych działań, które wprost godziły w jego dobra osobiste, czego następstwem był również rozstrój zdrowia. Niestety te zachowania, które były wobec niego przedsiębrane, prowadziły do tego, że musiał odejść na emeryturę. Nie był w stanie już dłużej funkcjonować w swoim środowisku zawodowym - tłumaczy mec. Paweł Makarski, radca prawny.
Komendantka Szkoły Policji wszelkie zarzuty kategorycznie odpiera.
- Mam nadzieję, że sprawa, która się toczy, pokaże jaka faktycznie jest prawda. Chcę też podkreślić, że wszystkie działania ze strony szkoły były zgodne z przepisami prawa. Gdybym tych czynności nie podjęła, mogłabym mieć zarzuty za niedopełnienie moich obowiązków - odpiera zarzuty insp. Beata Różniak-Krzeszewska, komendant Szkoły Policji w Pile.
Choć ze względu na rozpoczęcie procesu, komendant Beata Różniak-Krzeszewska i jej obrończyni, póki co nie chcą mówić o szczegółach tych spraw.
- Sprawa będzie długotrwała. Jak poinformowała sędzia jest 38 świadków do przesłuchania, także na ten moment jesteśmy na początku. Nasze stanowisko jest jednoznaczne. Wszystkie czynności, które podejmowała pani komendant względem powoda jak i wszystkich innych policjantów, wynikają tylko i wyłącznie z przepisów prawa - przekonuje mec. Joanna Baron, radca prawny.
Mężczyzna domaga się od Skarbu Państwa 40 tys. zł zadośćuczynienia.
- Najważniejsze dla mnie to pokazanie innym policjantom, że też mogą walczyć, mogą ubiegać się o swoje - dodaje były wykładowca Szkoły Policji w Pile.