Wracamy do sprawy bloku przy ulicy Wojska Polskiego 52A w Wałczu. Pod ich oknami powstał market. Odległość między budynkami wynosi zaledwie kilka metrów. Burmistrz Wałcza winę za to zrzucał na swoją poprzedniczkę, a dziś Bogusława Towalewska udowadniała, że to decyzja Macieja Żebrowskiego.
- Mieszkańców bloku 52 A przy Wojska Polskiego nie uznano za stronę postępowania o wydanie warunków zabudowy. W roku 2015, czyli pod moimi rządami taka informacja do mieszkańców poszła poprzez TBS - zapewnia Bogusława Towalewska, radna Rady Miasta Wałcz.
Jednak wówczas Towalewska nie wzięła ich protestów pod uwagę i wydała decyzję o warunkach zabudowy. Żebrowski tłumaczy, że poprawiał na ile mógł decyzję swojej poprzedniczki.
- Przede wszystkim zależało nam, aby poprawić, lekko ratować sytuację mieszkańców tego bloku, odsuwając możliwie w prawą stronę o 4 metry i metr dalej od budynku i oczywiście uwzględnienie tematu wyjazdowego - tłumaczy Maciej Żebrowski, burmistrz Wałcza.
Żebrowski odsunął nieco inwestycję od bloku, ale za to dał pozwolenie o podniesienie obiektu o dwa metry.
- Stawiam tezę, że jeśli ten budynek będzie oddziaływał negatywnie to nie na klatki schodowe, nie na ściany zewnętrzne, nie na dach tylko na lokale mieszkalne i ludzi tam zamieszkujących - mówi Roman Wiśniewski, radny Rady Powiatu Wałeckiego.
Wygląda to więc na wyborcze przepychanki. Jakby nie było, to mieszkańcy bloku zostali z tym problemem. Nie tylko tu. Coraz więcej i częściej niestety słychać o podobnych problemach mieszkańców innych miast.
- System planowania przestrzennego w Polsce jest wadliwy. Obowiązuje ustawa z 2003 roku, która co prawda nakłada na gminy tworzenie miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego. Natomiast większość terenów tych planów nie ma i wszystko dzieje się na podstawie decyzji administracyjnych, tzw. decyzji o warunkach zabudowy - tłumaczy Kamil Bocian, architekt.
Co już brzmi skomplikowanie.
Lista grzechów niektórych deweloperów jest znacznie dłuższa.
- Stara się wycisnąć z działki jak najwięcej - dodaje Kamil Bocian.
Przesuwając budynek jak najbliżej granicy działki, tworząc mikroplace zabaw, czy naciągać pewne parametry dotyczące nasłonecznienia.
- Są do tego konkretne przepisy, które mówią, ile dane pomieszczenia mają być naświetlane w ciągu dnia. Minimum. Te minimum to jest trochę mało - mówi Sławomira Gajewska, architekt, kierownik Pracowni Architektonicznej Wojtasik.
Projektanci patrząc na przykłady patodeweloperskich inwestycji często łapią się za głowę.
- Kiedyś były przepisy, które mówiły jakie powinny być pokoje, kuchnie. Dziś jest powiedziane, że mieszkanie ma nie mieć mniej niż 25 metrów. To trochę mało - przyznaje Sławomira Gajewska.
Od 15 kwietnia wejdą w życie zmiany w prawie budowlanym. Nakładają one na deweloperów nowe obowiązki i ograniczenia, w tym zwiększenie czasu naświetlenia mieszkań, więcej miejsc parkingowych czy obowiązkowe place zabaw.
- Nie oszukujmy się. Wprowadzenie tych przepisów spowoduje przełożenie na cenę metra kwadratowego. Jeśli są to przepisy, które mówią, że budynki mają być dalej oddalone od granic - dodaje architektka.
O co najmniej pięć metrów w przypadku trzypiętrowego bloku.