Patodeweloperka - coraz większy problem

07.02.2024   Autor: Redakcja
2238---464
Patodeweloperka – coraz więcej takich przykładów w regionie. Na Zielonej Dolinie w Pile sąsiedzi dwóch równoległych bloków zaglądają sobie w okna. W Wałczu świat mieszkańcom bloku przy Wojska Polskie zasłoni market. Okazuje się, że wszystko zgodnie z prawem...  
 
Wracamy do sprawy bloku przy ulicy Wojska Polskiego 52A w Wałczu. Pod ich oknami powstał market. Odległość między budynkami wynosi zaledwie kilka metrów. Burmistrz Wałcza winę za to zrzucał na swoją poprzedniczkę, a dziś Bogusława Towalewska udowadniała, że to decyzja Macieja Żebrowskiego.  
 
- Mieszkańców bloku 52 A przy Wojska Polskiego nie uznano za stronę postępowania o wydanie warunków zabudowy. W roku 2015, czyli pod moimi rządami taka informacja do mieszkańców poszła poprzez TBS - zapewnia Bogusława Towalewska, radna Rady Miasta Wałcz.    
Jednak wówczas Towalewska nie wzięła ich protestów pod uwagę i wydała decyzję o warunkach zabudowy. Żebrowski tłumaczy, że poprawiał na ile mógł decyzję swojej poprzedniczki.  
 
- Przede wszystkim zależało nam, aby poprawić, lekko ratować sytuację mieszkańców tego bloku, odsuwając możliwie w prawą stronę o 4 metry i metr dalej od budynku i oczywiście uwzględnienie tematu wyjazdowego - tłumaczy Maciej Żebrowski, burmistrz Wałcza. 
 
Żebrowski odsunął nieco inwestycję od bloku, ale za to dał pozwolenie o podniesienie obiektu o dwa metry.  
 
- Stawiam tezę, że jeśli ten budynek będzie oddziaływał negatywnie to nie na klatki schodowe, nie na ściany zewnętrzne, nie na dach tylko na lokale mieszkalne i ludzi tam zamieszkujących - mówi Roman Wiśniewski, radny Rady Powiatu Wałeckiego. 
 
Wygląda to więc na wyborcze przepychanki. Jakby nie było, to mieszkańcy bloku zostali z tym problemem.  Nie tylko tu. Coraz więcej i częściej niestety słychać o podobnych problemach mieszkańców innych miast.  


 
- System planowania przestrzennego w Polsce jest wadliwy. Obowiązuje ustawa z 2003 roku, która co prawda nakłada na gminy tworzenie miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego. Natomiast większość terenów tych planów nie ma i wszystko dzieje się na podstawie decyzji administracyjnych, tzw. decyzji o warunkach zabudowy - tłumaczy Kamil Bocian, architekt.  
 
Co już brzmi skomplikowanie.  
- Często wygląda to w ten sposób, że jeśli ktoś nie jest specjalistą z dziedziny architektury, budownictwa czy planowania przestrzennego i nawet jeśli dostanie powiadomienie z urzędu, że toczy się jakieś postępowanie, nie wie, że może zaprotestować. Nie wie co to znaczy w ogóle, bo to jest język prawniczy pomieszany z językiem technicznym - dodaje architekt. 
 
Lista grzechów niektórych deweloperów jest znacznie dłuższa.  
 
- Stara się wycisnąć z działki jak najwięcej - dodaje Kamil Bocian.
 
Przesuwając budynek jak najbliżej granicy działki, tworząc mikroplace zabaw, czy naciągać pewne parametry dotyczące nasłonecznienia.  
 
- Są do tego konkretne przepisy, które mówią, ile dane pomieszczenia mają być naświetlane w ciągu dnia. Minimum. Te minimum to jest trochę mało - mówi Sławomira Gajewska, architekt, kierownik Pracowni Architektonicznej Wojtasik. 
 
Projektanci patrząc na przykłady patodeweloperskich inwestycji często łapią się za głowę.  
 
- Kiedyś były przepisy, które mówiły jakie powinny być pokoje, kuchnie. Dziś jest powiedziane, że mieszkanie ma nie mieć mniej niż 25 metrów. To trochę mało - przyznaje Sławomira Gajewska.
 
Od 15 kwietnia wejdą w życie zmiany w prawie budowlanym. Nakładają one na deweloperów nowe obowiązki i ograniczenia, w tym zwiększenie czasu naświetlenia mieszkań, więcej miejsc parkingowych czy obowiązkowe place zabaw.  

- Nie oszukujmy się. Wprowadzenie tych przepisów spowoduje przełożenie na cenę metra kwadratowego. Jeśli są to przepisy, które mówią, że budynki mają być dalej oddalone od granic - dodaje architektka. 
 
O co najmniej pięć metrów w przypadku trzypiętrowego bloku.

Spodobał Ci się ten artykuł? Podziel się nim:

Komentarze
© Copyrights 2019 asta24.pl Agencja Interaktywna Sun Group