Do pożaru ciężarówki doszło w nocy z czwartku na piątek w okolicach miejscowości Suhl. Piotr Kubacki przewoził na naczepach kilka samochodów. Nagle usłyszał duży huk. Stwierdził, że wystrzeliła opona.
- Poszedłem zobaczyć co się stało, które koło wystrzeliło. Poszedłem przebrać ciuchy. Odwróciłem się w stronę koła i zaczęło się palić. Pobiegłem po gaśnicę, próbowałem ugasić, no ale nie udało się - opowiada Piotr Kubacki, kierowca z Margonina.
Gdy pojawiły się płomienie, nie zastanawiał się długo. Wskoczył do szoferki i ruszył. Do przejechania miał kilka kilometrów. Chciał uchronić pozostałych kierowców przed zaczadzeniem.
- Zachował zimną krew i zachował się, jak to widać na kamerach, możemy zobaczyć, jak działał, jak reagował i jaka była sytuacja. Osobiście sam byłem pod wrażeniem tego wszystkiego - przyznaje Artur Lupa, szef Piotra Kubackiego.
W międzyczasie polski kierowca wezwał strażaków. Ogień objął naczepę. Spaliło się sześć samochodów, które przewoził. A trzy udało się strażakom uratować.
Zdaniem strażaków, gdyby nie szybka decyzja kierowcy, mogło dojść do tragedii.
- Ludzie podróżujący pojazdami mogli zaczadzić się lub spalić. Wyjeżdżając z tego tunelu, na pewno podjął duże ryzyko, ale ze strażackiego punktu widzenia, na pewno ułatwił akcję ratowniczo-gaśniczą. Na pewno kilka żyć uratował - przekonuje mł. kpt. Bartłomiej Braszak, zastępca dowódcy JRG w Chodzieży.
Piotr Kubacki, po krótkim pobycie w domu znów ruszył w trasę.
- Czuję się... szczęściarzem, a nie bohaterem - przyznaje kierowca.
fot. Polizei Thüringen
Komentarze
Zobacz także