Wycinka drzew wzbudziła rok temu ogromne emocje nie tylko w Gieczynku. Mieszkańcy obrócili się przeciwko proboszczowi, który wyciął wiekowe dęby bez żadnej konsultacji ani zapowiedzi. I jak się wtedy okazało - bezprawnie, bo nie otrzymał na to zgody od Urzędu Miejskiego w Wieleniu. Urzędnicy nałożyli na księdza karę, ponad 240 tysięcy złotych. Proboszcz odwołał się od tej decyzji do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Pile, które przychyliło się do jego racji.
- Samorządowe Kolegium Odwoławcze w Pile zwróciło uwagę, że drzewa, które są przedmiotem postępowania, w znacznej większości rosły na terenie rolnym. I to był powód uchylenia tej decyzji - tłumaczy Magdalena Waśko, z Urzędu Miejski w Wieleniu.
Bo według SKO, na wycinkę drzew na terenie rolnym, nie była potrzebna zgoda. Mieszkańców Gieczynka taka argumentacja zupełnie nie przekonuje. W sprawę zaangażował się nawet biskup diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej, z którym spotkał się sołtys wsi.
- Odczucie miałem jedno – to tak jakbyśmy my się przyczynili do tego, co się wydarzyło. A tak naprawdę my mieszkańcy w żaden sposób nie czujemy się winni. Zniszczono nasz krajobraz. Nawet jeżeli nie będzie parafii, nie będzie księdza, to dębów już nie ma i nie odbuduje to wizerunku naszej wsi - mówi Paweł Aftarczuk, sołtys Gieczynka.
Jak dodaje Paweł Aftarczuk, biskup stwierdził, że w przypadku utrzymania kary parafia zostanie zamknięta, bo diecezji nie stać na jej zapłacenie. Proboszcz nie odbierał od nas telefonu.
Urząd Miejski w Wieleniu zajmie się teraz ponownie karą dla księdza. Urzędnicy zapowiadają, że decyzja zapadnie w ciągu miesiąca.