Najbardziej poszkodowana w całej sytuacji okazała się Teresa Górska.
- Stan kryzysowy to był tak... Tak prawie cały ten ogród, ta strona. Tu aż szło, aż tam do studzienek. Do tego drugiego garażu to wszystko szło. To była jedna błękitna woda - mówiła Teresa Górska, mieszkanka Różewa.
Staw położony jest kilkadziesiąt metrów od pomieszczeń gospodarczych. Przed miesiącem woda zaczęła w nim wzbierać i rozlała się na pobliski teren. Zalała przy okazji pobliskie budynki gospodarcze oraz ogródek. Poszkodowani mieszkańcy próbowali wodę odpompować z zalanego pomieszczenia.
- Budynki zaczynają pękać. W piwnicy było ponad półtora metra wody. Musiałam wszystkie ziemniaki, marchewkę...wszystko powyrzucać do śmieci. Bo to wszystko zalało, zaczęło gnić - wspomina Teresa Górska, poszkodowana.
Teorie na wylanie stawu zdaniem poszkodowanych mieszkańców są dwie.
- To się rozpoczęło w tamtym roku, jak ruszyła budowa hydrofornii i została zrzucana woda do pobliskiego stawku - twierdzi Teresa Górska.
- Przez ostatnich cztery, pięć miesięcy tam nie było spuszczanej wody z hydrofornii w ramach odpompowywania. Bo tam są nowe studnie, żeby ten pobór określić, czy też oczyścić studnię - tłumaczy Jan Matuszewski, wójt gminy Wałcz.
Natomiast druga teoria mówi...
- Podejrzewam, bo ja mogę się na tym nie znać. Po prostu jest niedrożny odpływ - twierdzi Rajmund Modliński, mieszkaniec Różewa.
Pracownicy urzędu gminy znaleźli prawdopodobny powód wylania stawu.
- Na działce Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa, która jest nie naszą tylko KOWR-u własnością jest mały staw rzeczywiście. I ten staw nie mając odpływu na chwilę obecną podnosił swój poziom i to też uważam, że jest główną przyczyną - powiedział Jan Matuszewski, wójt gminy Wałcz.
Ostatecznie sprawa stanęła na tym, że jak poziom wody w stawie się obniży ruszy tam ekipa wodociągowa. Jej zadaniem będzie udrożnienie zapchanych odpływów. Natomiast za zniszczenia w wyniku zalania wodą pomieszczeń ich właścicielka będzie mogła się ubiegać o odszkodowanie.