- Co zrobić... - wzdycha Stanisława Graczyk. Pytanie zostaje na razie bez odpowiedzi. Nieremontowany od wielu, wielu lat dom zaczął się zapadać. Jesienna wichura dopełniła dzieła zniszczenia...
- Tam to padało, wszystko leciało, pogniło, to poszedł ten dach. A tu, po tej stronie, to taka wichura była, latało po tym dachu, pozrywało tam i tyle... - opowiada staruszka.
Jeden pokój zapadł się całkiem pod gruzowiskiem. W drugim są dziury w suficie. Najgorzej jest, gdy zaczyna padać...
- Przesuwali sobie wiaderka spod jednej kałuży pod drugą, wylewali wodę na zewnątrz i po deszczu wszystko wracało do normy. Także to nie jest tak, że oni proszą o tą pomoc - mówi Martyna Jachowicz, sąsiadka pani Stanisławy.
Nikt pewnie o problemie by się nie dowiedział, gdyby nie kontrola inspekcji budowlanej. Inspektorzy mają jeszcze czas na wydanie ekspertyzy, ale już wiadomo, że nie jest dobrze.
- Budynek grozi zawaleniem i jeżeli tego remontu nie rozpoczniemy to eksmisja jest nieunikniona. Dopiero w tym momencie pani Stasia, zgodziła się na nagłośnienie tego wszystkiego, ona wcześniej żadnej pomocy od nikogo nie oczekiwała - przyznaje sąsiadka.
Stanisława Graczyk wprowadziła się tu w latach 60-tych. To dom rodzinny jej nieżyjącego już męża. Ona nie jest jednak właścicielką ani jej syn. Teściowa pani Stanisławy zrzekła się ziemi na Skarb Państwa... w zamian za rentę. Od tego czasu, nikt o remoncie nawet nie myślał...
- Pomyślałem, że to jest jakiś nieużytek, że tutaj nikt nie mieszka, no bo w takich warunkach to ciężko. Dopiero później się dowiedziałem, że ktoś tu mieszka, no ciężkie warunki - przyznaje listonosz Damian Juszczyk.
Formalnie ziemia należy do Skarbu Państwa, a dom... trudno ustalić. Rodzina nie przeprowadziła postępowania spadkowego po śmierci Józefy Graczyk.
- Tak naprawdę ona tutaj mieszka, bo mieszka, ale też nie ma powodów, żeby jej powiedzieć, że pani tu mieszkać nie powinna i proszę się stąd wynieść - tłumaczy Martyna Jachowicz.
Stanisława ma emeryturę. Niewielką.
- Pracowałam za panny w lesie, jako robotnik leśny, byłam przeciwpożarową. Pracowałam, narobiłam się, za chłopa pracowałam, a gdzie było zarobić? Człowiek musiał iść do lasu, no ciężko, ciężko było... - wzdycha Stanisława Graczyk.
ABY POMÓC W ODBUDOWIE DACHU WYSTARCZY KLIKNĄĆ TU
Tak samo pracuje teraz jej syn. Grzegorz w lesie nie zarabia wiele. Nie skarżą się...
- Trochę oszczędna jestem. Jak się dobrze rządzi, to się trochę odłoży, trzeba opał kupić, pozapłacać wszystko, światło przecież - mówi 82-latka.
Sąsiedzi założyli zrzutkę. 20 tysięcy złotych już jest na koncie. To jednak mało, by wystarczyło na remont dachu. Dwie firmy zaoferowały też pomoc. Jedna chce udostępnić materiały budowlane, druga oferuje pomoc w remoncie. Czasu jednak nie ma wiele.