- Jestem swój chłop... - przekonuje ze stron wydanej przez siebie gazety Jacek Gursz. Wyborcy mogą dowiedzieć się z niej o planach i sukcesach ubiegającego się o reelekcję burmistrza Chodzieży, czy o tym, że burmistrz jest “uśmiechnięty, lubiany i empatyczny”. Jacek Gursz zapewnia, że gazeta nie powstała z miejskich pieniędzy.
- Broń Panie Boże, to jest z własnych pieniędzy komitetu, moich również. To też nie jest tak jak niektórzy myślą, że to partia finansuje naszą kampanię, bo idziemy z szyldem partyjnym do wyborów. To są pieniądze kandydatów i moje, które przygotowywaliśmy i zbieraliśmy przez dłuższy czas - zapewnia Jacek Gursz, burmistrz Chodzieży.
To nie jedyny kandydat w regionie, który postawił na taką formę reklamy. Podobne wydania poczytać mogą także mieszkańcy gminy Szydłowo, czy powiatu pilskiego. Ci ostatni po przeczytaniu całości o sukcesach władz powiatowych na ostatniej stronie dostali nawet swego rodzaju instrukcję do głosowania. Oczywiście bez wskazywania konkretnego ugrupowania.
Większość kandydatów stawia jednak na tradycyjne bannery i ulotki. Niektórzy mieszkańcy bloków Pilskiej Spółdzielni Mieszkaniowej zastanawiają się, dlaczego z większości gablot, uśmiechają się do nich głównie kandydaci Koalicji Obywatelskiej, w tym kandydujący z tego ugrupowania do rady powiatu brat prezesa spółdzielni.
- Jest to krzywdzące oskarżenie, bo od wielu lat realizujemy taką zasadę, że kluby, które do nas zwracają się o wywieszanie ulotek dają zlecenie i za symboliczna odpłatnością są wywieszane przez naszych pracowników i zdejmowane - zapewnia Lucjan Szutkowski, prezes Pilskiej Spółdzielni Mieszkaniowej i kandydat do Rady Miasta Piły KO.
Tak, aby uniknąć zaklejania materiałami wyborczymi całych klatek – przekonuje prezes Szutkowski. Jednak, że gabloty nie są z gumy wprowadzono tu zasadę kto pierwszy ten lepszy...
- W pierwszej kolejności są powieszone ulotki, tych którzy jako pierwsi złożyli zapotrzebowanie. Poprzez sekretariat, z pieczątkami wpływu itd. Z tego co mi wiadomo, nikogo nie odprawiliśmy z kwitkiem - dodaje Lucjan Szutkowski.
- Robiliśmy to na zasadzie kto pierwszy ten lepszy. Nie ma u nas faworyzowania ani żadnego kandydata, ani żadnego komitetu. W związku z tym, że te gabloty mają swoją określoną powierzchnię, dochodzi na niektórych okręgach wyborczych do sytuacji, że brakuje miejsca w gablotach - wyjaśnia Wojciech Buczek, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej Piast w Złotowie.
Pozostałe komitety mogą więc za zgodą spółdzielni umieścić swoje materiały obok gabloty. Nie obyło się także bez wyborczych procesów. Kandydatka “Niezależnych” na burmistrza Wałcza Anna Ogonowska musi przeprosić kontrkandydata Macieja Żebrowskiego z Koalicji Obywatelskiej, za słowa, które wypowiedziała w trakcie wyborczej debaty na naszej antenie.
- Umorzył pan odsetki od dotacji wykorzystane niezgodnie z przeznaczeniem, w wysokości 42 399 zł niepublicznemu przedszkolu, którego organem prowadzącym jest pana rodzina - mówiła podczas debaty Anna Ogonowska.
Sąd Okręgowy w Koszalinie w trybie wyborczym uznał, że były one nieprawdziwe. Podobnie jak zarzuty kandydata Porozumienia Samorządowego do Rady Powiatu w Pile Mieczysława Dubowego stawiane innemu kandydatowi do tejże rady Pawłowi Kądzieli.
- Pojawił się komentarz mojego adwersarza, że jako radny gminny niszczyłem gminna oświatę, a także manipuluje wyborami. Gdyby ten wpis został usunięty, pewni byłoby po sprawie, natomiast on do dzisiaj tam widnieje, w związku z tym skierowałem do sądu sprawę w trybie wyborczym - mówi Paweł Kądziela, kandydat do Rady Powiatu Pilskiego, KKW PSL-Polska 2050 Szymona Hołowni.
W środę sąd zdecydował, że Mieczysław Dubowy, musi przeprosić Pawła Kądzielę. Wyrok jest nieprawomocny. Z kolei przeciwko fali hejtu protestował kilka tygodni temu kandydat Porozumienia Samorządowego do Rady Powiatu w Pile obecny starosta Eligiusz Komarowski. Przedstawiał wpisy w Internecie, które obrażały go lub stanowiły jego zdaniem nawet groźby karalne.
Kampania wyborcza trwa do momentu rozpoczęcia ciszy wyborczej, czyli do piątku do północy.