Zgłoszenie o zaprószeniu ognia, strażacy otrzymali przed 7 rano.
- Po przybyciu na miejsce zdarzenia stwierdzono, że z jednego z okien na parterze wydobywa się dym oraz panuje malutkie zadymienie. Strażacy natychmiast przystąpili do działań gaśniczych, podali dwa prądy wody - informuje mł. kpt. Mateusz Kentzer z pilskiej straży pożarnej.
Oraz oddymili budynek. Już na pierwszy rzut oka widać było, że za pojawieniem się ognia stoją osoby trzecie. Od zewnątrz w trzech pomieszczeniach wywiercono dziury, przez które wlano niezidentyfikowaną substancję łatwopalną oraz poprowadzono lont. W ten sposób jedno z nich uległo prawie całkowitemu zniszczeniu. Sprawą zajęła się policja.
- W chwili obecnej na miejscu pracują policjanci, którzy pod nadzorem prokuratora, przeprowadzają oględziny miejsca oraz zabezpieczają ślady na miejscu zdarzenia. W czynnościach bierze udział również biegły z zakresu pożarnictwa, którego ekspertyza może być kluczowa dla późniejszego postępowania - mówi asp. Olimpia Kubińska z pilskiej policji.
Policja nie chce na razie zdradzać wstępnych ustaleń prowadzonego dochodzenia. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, za podpaleniem stoi dwóch sprawców. Wizerunki obu w pewnym stopniu nagrały kamery monitoringu, zanim sprawcy je zniszczyli. Kamery zarejestrowały sprawców po godzinie 22.00, a strażacy dostali zgłoszenie o pożarze przed 7.00 rano. W momencie pojawienia się ognia, w budynku nie było pracowników.
- Robimy naszą robotę codziennie, specjalnie nie zwracając uwagi, jaki to ma wpływ na świat przestępczy czy ten związany z naruszaniem przepisów. Robimy swoją robotę, będziemy nadal ją robili. Rozmawiałem dzisiaj z inspektorami – nikt nie czuje się zastraszony - zapewnia Marek Duraj, kierownik pilskiej delegatury WIOŚ.
Bo jak dodaje kierownik pilskiej delegatury – odbiera to jako próbę zastraszenia. I zapewnia, że się nie udała, bo w poniedziałek pracownicy Inspektoratu wracają do pracy.