Czyich? Jak wylicza w swojej publikacji tygodnik Wprost, m.in. do kół łowieckich, leśników, myśliwych i prywatnych biznesmenów. Dlatego na takie polowania oszczędza się najpiękniejsze okazy, które są pozycją w cenniku dla cudzoziemców polujących w naszych lasach.
Działa tu prosta zasada: im okaz piękniejszy, tym cenniejszy. Wprost sporządził taki „cennik”:
jeleń – 4500 zł,
sarna – 800 zł,
dzik – 250 zł.
To „cennik” Ośrodka Hodowli Zwierzyny w jednym z podkarpackich nadleśnictw. Do tego trzeba doliczyć koszty trofeów: od kilku do nawet kilkunastu tysięcy złotych.
Polowania organizowane dla cudzoziemców do duży biznes, bo oprócz samego strzelania dewizowy myśliwy musi jeszcze gdzieś spać i coś jeść.
- Tym zajmują się wyspecjalizowane biura polowań, zwykle prowadzone przez myśliwych. Tak w polskich lasach kręci się krwawy biznes – czytamy we Wprost.
Według danych, którymi dysponują Lasy Państwowe, w poprzednim sezonie wydano 32 579 uprawnień na polowania indywidualne. 4014 otrzymali zagraniczni myśliwi. Jeśli chodzi o polowania zbiorowe, to wzięło w nich udział 4949 zagranicznych myśliwych. Są to dane tylko z jednego źródła. Odrębnymi informacjami dysponują np. koła łowieckie.
Jak podał Wprost w 2020 roku pojawiły się wyliczenia, że rocznie w Polsce poluje około 30 tys. cudzoziemców. W 2016 roku zostawili oni w kołach łowieckich ponad 72 mln zł.