O poranku 19 maja 1988 roku na pilski dworzec przyjechał pociąg pełen żołnierzy jadących na poligon w Wicku obok Ustki. Kilkaset metrów po starcie z dworca doszło do katastrofy.
– Ta konkretna, jasna przyczyna nie było nigdy wskazana. Zastanawiające było to, co tak naprawdę się wydarzyło. Teorie spiskowe narastające wokół tej katastrofy mówiły o wielu przyczynach, o wielu różnych wątkach – przypomina Mateusz Chłystun, RMF FM, autor reportażu o katastrofie.
I to tak duże, że przez te wszystkie lata w Pile nie było żadnego miejsca upamiętniającego tamte wydarzenia. Teraz to się zmieniło, bo, po konsultacjach z rodzinami ofiar, na dworcu odsłonięto tablicę pamiątkową.– Młodzi ludzie, w tak młodym wieku ludzie muszą zginąć.. .A mogliby długo służyć naszej ojczyźnie. Boli mnie tylko jedna sprawa, że tak długo trzeba było czekać. Bo ja pamiętam tamto wydarzenie, które było w '88, to było takie tabu – mówi mjr w st. sp. Zygmunt Jeliński, prezes ZR Związku Żołnierzy Wojska Polskiego w Pile.
Mimo że o katastrofie nie mówiło się w przestrzeni publicznej, to zupełnie inaczej było i jest wśród rodzin ofiar.– Oni mówią, że do dzisiaj jest im przykro. Bo zawsze chce się wiedzieć, kto zawinił, dlaczego to się stało, odszkodowania dla rodzin, pamięć – podkreśla Artur Łazowy, stowarzyszenie Effata.
Związek Żołnierzy Wojska Polskiego ma od teraz co roku składać pamiątkową wiązankę kwiatów pod pomnikiem upamiętniającym ofiary katastrofy.– Te wydarzenia nadal w nich żyją. To było na tyle zaskakujące, to byli na tyle młodzi ludzie, którzy tam zginęli, ważni dla swoich bliskich, że ta strata bliskiej osoby, kolegi, zobaczenie tak dużego dramatu w tak młodym wieku, rzeczywiście rzutuje na dalsze życie – tłumaczy Mateusz Chłystun.
W katastrofie wojskowego eszelonu zginęli: st. chor. Walery Grygorowicz (lat 32), chor. Krzysztof Siuda (lat 25), st. sierż. Andrzej Maniak (lat 33), st. szer. Mirosław Brodzikowski (lat 22), st. szer. Andrzej Jordan (lat 20), st. szer. Marek Pacek (lat 22), szer. Tadeusz Jakowczyk (lat 22), szer. Jerzy Rosik (lat 21), szer. Robert Skrzypczak (lat 21) i szer. Artur Szyszka (lat 24).
fot. Eugeniusz Mikuszewski