Rodzin zastępczych jest wciąż za mało. I to jest problem ogólnopolski. Zawodowa rodzina zastępcza, jak ta w Starej Łubiance powinna mieć troje dzieci pod opieką. A dziś w tym domu przebywa trzynaścioro.
– Za każdym razem jest to jakieś nowe wyzwanie, ale nie wyobrażam sobie życia bez nich – mówi Beata Nowak, która prowadzi zawodową rodzinę zastępczą.
Troje z interwencji. Nie powinni tu trafić, ale w pogotowiu rodzinnym też zabrakło miejsca. Mają szybko wrócić do swojej mamy. A reszta? Irena jest tu już 10 lat. Uczy się i wychowuje swoją półroczną córkę.
– Dostałam duże wsparcie i pomoc, jeśli chodzi o ciocię i wujka, i naprawdę jestem szczęśliwa – mówi Irena Perska.
Tak jak i Monika, dla której rodzina zastępcza stała się jedyną rodziną, którą ma. I jest tu szczęśliwa, choć ma już swoje obowiązki.
– Najpierw łóżko pościelimy, ubierzemy się, potem zmywarka i potem ubieramy dzieci małe do przedszkola – wymienia Monika.
Te dzieci powinny jak najszybciej trafić z powrotem do swoich biologicznych rodzin. Rodziny zastępcze to często babcie, dziadkowie, ciocie czy wujkowie, gdzie proces “gojenia” całej rodziny ma szanse przebiegać szybciej i skuteczniej.
A jeśli się to nie uda, to do rodzin adopcyjnych, gdzie znajdą wsparcie i miłość do końca swego życia. Zawodowe rodziny zastępcze otrzymują pensję oraz pieniądze na potrzeby dziecka.
– Rozmawiamy z innymi rodzinami, namawiamy ludzi, żeby otwarli swoje serca, drzwi i żeby chociaż jedno, dwoje dzieci, żeby trafiły tam, gdzie można im pokazać normalne życie, normalny dom, żeby mogły zobaczyć, jak się żyje, a jest dzieci naprawdę bardzo dużo – mówi Beata Nowak.
Trafiają pod pieczę zastępczą najczęściej z rodzin przemocowych, dotkniętych chorobą alkoholową. Z roku na rok jest coraz więcej potrzebujących, a coraz mniej chętnych do udzielenia tej pomocy. A ci, którzy ostatecznie się decydują...
– Chcą pomóc dzieciom, zapewnić im lepszy dom, opiekę, bezpieczeństwo, no też jedzenie, bo w tych domach często nie mają warunków odpowiednich – tłumaczy Monika Kryza, koordynator rodzinnej pieczy zastępczej.
Dlatego zastępczy rodzice muszą zadbać o wszystko, w tym i nierzadko o specjalistyczne leczenie. To praca 24 godziny na dobę. Ale dodatkową zapłatą jest szczery uśmiech i wdzięczność dzieci.