To jest Janusz...
– Możemy go nazwać wiodącym rehabilitantem – mówi Krzysztof Trawiński, prezes stowarzyszenia Krok po Kroku HSA.
Pracuje z niewidomymi i niepełnosprawnymi. Ma dużo cierpliwości. Cierpliwie też znosił ból. Zimą miał wypadek.
– Miał kontuzję płetwy, bo po prostu naderwała się i każdorazowo przepływając koło deski czy innej przeszkody nadrywał sobie tę płetwę – tłumaczy Krzysztof Trawiński.
Jego ludzcy przyjaciele wdrożyli leczenie antybiotykiem. To jednak nie pomogło. Zapadła decyzja. Operacja.
– Operowałem już naprawdę mnóstwo różnych zwierząt, były szczury i chomiki, były gady, ptaki, nietoperze, oczywiście psy i koty – bo to podstawa oczywiście. Ryby jeszcze nigdy w życiu nie operowałem – przyznaje Mirosław Klimek, lekarz weterynarii.
– Żeby ta ryba była uspokojona, żeby jej dalej procesy życiowe przebiegały, ale w znacznie spowolnionym tempie, czyli ruchy wieczka skrzelowego mieliśmy cały czas zapewnione, cały czas zwilżaliśmy tę rybę – wyjaśnia Wojciech Rożek, ichtiolog.
Operacja polegała na amputacji płetwy piersiowej i usunięciu tkanek bliznowatych, tak zwanej ziarniny. Dla lepszego efektu weterynarz użył lasera, który zasklepił ranę pooperacyjną.
– Zmniejszamy zaczerwienienia, problemy z gojeniem się i niezależnie od tego czy mówimy o psie, kocie, czy jesiotrze, po prostu szybciej nam się to goi, mniej boli – mówi Mateusz Domka, dostawca sprzętu weterynaryjnego.
No i Janusz trafił do wody. W swoim naturalnym środowisku był często doglądany przez opiekunów. Wszystko wskazuje na to, że jesiotr dochodzi do zdrowia i wkrótce znów będzie mógł pomagać niepełnosprawnym.
