
Przypomnijmy. Na początku tego roku ówczesny burmistrz Okonka Andrzej Jasiłek, chciał przekształcenia terenów przy jeziorze w działki rekreacyjne. Zaprotestowali mieszkańcy wsi Pniewo.
- Jest taka pozostawiona natura, gdzie są i łabędzie i kaczki. Ja wiem, że to może być błahy powód, ale to jest dla nas ważne. I jak mówię każdy może korzystać, my tego nie zamykamy. To było miejsce cudowne, w zaciszu, bez ruchu kołowego - mówiła wtedy Anna Pancerna-Kempska, sołtys wsi.
Mimo protestów burmistrz nie zrezygnował ze sprzedaży. W kwietniu ogłosił przetarg. I tu stała się rzecz ciekawa, bo działki...
- One zostały w postępowaniu przetargowym zakupione przez jednego z zainteresowanych. Jednak nie doszło do podpisania umowy. Z przyczyn zależnych od kupującego - tłumaczy Sebastian Korzeniowski, burmistrz Okonka.
Dlaczego nie doszło do zawarcia umowy sprzedaży? Tego nie wiemy. Pewne jest to, że potencjalny kupujący stracił wadium, 14 tysięcy złotych. W między czasie mieszkańcy gminy Okonek w wyborach samorządowych zmienili burmistrza. Sebastian Korzeniowski ma inne plany wobec terenu przy jeziorze Kacko, niż jego poprzednik. Działek nie zamierza sprzedawać.
- W tej chwili każdy może przyjechać nad to jezioro. Ja chodzę często wokół jeziora. Stoją przyczepy kempingowe, stoją namioty, stoją samochody, wędkarze. Nikt ich nie przegania, nikt im nie przebija opon. Każdy może się zatrzymać i pobyć sobie w tym miejscu - zapewnia teraz Anna Pancerna-Kempska.
Jak zapewnił mieszkańców wsi nowy burmistrz, nie muszą się martwić o teren zielony wokół jeziora. Gmina sama zadba o niego. W jaki sposób? Na odpowiedź przyjdzie jeszcze poczekać.
Komentarze