W parlamencie trwają obecnie prace nad zmianami przepisów w prawie autorskim i prawach pokrewnych. Jednym z założeń tej ustawy, stanowiącej wykonanie unijnej dyrektywy (jesteśmy jednym z ostatnich państw, które wdraża unijne przepisy), miało być wzmocnienie pozycji krajowych mediów w stosunku do big techów. Tak się jednak nie stanie. Sejmowa większość zdecydowała, że ważniejszy jest interes globalnych graczy takich jak Google czy Meta, a nie ogólnopolskich wydawców takich jak Interia, Onet, Wirtualna Polska, Polsat czy lokalnych jak TV ASTA. To globalne światowe koncerny czerpiąc zyski z mniejszych mediów, generują globalne zasięgi, czyli wprost zarabiają krocie. Ale o co dokładnie w tym wszystkim chodzi?
Globalni rynkowi gracze od dawna przekazują Wam tworzone przez nas i innych dziennikarzy treści oraz trzymają rękę na rynku reklamy w internecie. Gdy w smartfonie wyświetli się Państwu pierwsze zdanie naszego artykułu, my nic z tego nie mamy. Zarabia big tech, czyli technologiczny gigant, taki jak Google czy Meta. Zarabia więc ktoś kto jedynie udostępnia treści. Coraz więcej osób nie ma potrzeby wchodzenia na portale, tylko wystarczy Google lub jakaś aplikacja. Mówiąc podobnie jak to uczynił Patryk Słowik z Wirtualnej Polski my przygotowujemy treści, ktoś je dekoruje i czerpie z tego samodzielne zyski nie dzieląc się nimi z autorem.
Nowe przepisy prawa autorskiego i praw pokrewnych miały to zmienić. Tak się jednak nie stało w Sejmie. Wręcz przeciwnie. Dzięki decyzji polityków nie ma żadnego bezpiecznika, który zmusi międzynarodowe korporacje do dogadania się z autorami treści czy wydawcami. A wszyscy wiemy jak big techy zachowują się wobec nas w drobnych sprawach. Załatwienie takiej bywa czasem niemożliwe. A co dopiero kiedy chce się sięgnąć po pieniądze słusznie nam należne.
Oczywiście można narzekać na dziennikarzy i media. Często nawet słusznie. Wiele osób sądzi, że gdyby zamknąć media, nic by nie stracili. Przecież są Google, Facebook, Instagram, You Tube, Tik Tok czy Twitter, teraz nazywany X. Wielu znajdzie w nich ciekawsze i lepiej napisane informacje. Otóż nieprawda. Media społecznościowe oraz platformy cyfrowe w większości jedynie powielają to co jest stworzone przez media tradycyjne. Lokalne sprawy, interwencje mieszkańców, lokalna polityka, gospodarka czy po prostu odpowiedzi na pytania, często niewygodne dla lokalnych władz czy przedstawicieli lokalnych instytucji, których Facebook czy Google w ogóle nie zada, a tematów nie poruszy. Już teraz media, szczególnie te lokalne działają na granicy opłacalności, często tylko dzięki pasji i zaangażowaniu swoich właścicieli. Oczywiście można nas nie lubić, z takich czy innych powodów. Można lubić za to inne media, bo waszym zdaniem są lepsze albo po prostu bardziej pasują po politycznej linii. To też Państwo stracą. Każde media w Polsce - telewizje, gazety, radia, a w szczególności portale internetowe - są uzależnione od zarobków w internecie. Gdy dzięki zmianom w prawie międzynarodowe koncerny w jeszcze większym stopniu niż teraz położą rękę na zarobki w internecie kosztem wydawców mediów, to te ostatnie po prostu upadną. Znikną. I znikną nie tylko te, których Państwo z takich czy innych powodów nie lubią. Znikną też te, które Państwo czytają i mają do nich zaufanie. Pozostaną jedynie Google czy Meta. Wtedy każdy będzie mógł pisać i publikować co mu się tylko podoba, a co wcale nie musi być zgodne z prawdą. Co więcej nikt tego nie będzie weryfikować.
Dlatego też protestują media w całej Polsce. Między innymi również Fundacja - Fundusz Telewizji lokalnych, której TV ASTA jest aktywnym członkiem. Fundacja wystosowała list do senatorów RP, którzy teraz zajmą się zmianami w prawie. Przytaczamy go w całości. A 9 lipca podczas posiedzenia Komisji Kultury i Środków Przekazu odbędzie się dyskusja, która ma szansę przekonać polityków, żeby wprowadzić przepisy, które skutecznie pozwolą wesprzeć media w rozmowach z gigantycznymi korporacjami technologicznymi. Obecnie ci ostatni mogą latami bez żadnych konsekwencji przeciągać lub odwlekać negocjacje i nie ponoszą za swoje treści żadnej odpowiedzialności. Co więcej żadne prawo nie nakazuje im raportować jaki zyski czerpią z udostępniania informacji napisanych przez ogólnopolskich czy lokalnych dziennikarzy. Co więcej w Unii Europejskiej wszystkie te problematyczne kwestie są już uregulowane. A nasze, polskie ustawodawstwo w tej kwestii zaspało już trzy lata. Teraz owszem zaczęło się budzić, tylko działa do tej pory tak, że jeszcze mocniej wspiera międzynarodowe korporacje technologiczne, kosztem polskich wydawców.
Szanowni Państwo,
Senatorowie Rzeczpospolitej Polskiej,
Fundacja – Fundusz Telewizji Lokalnych wyraża sprzeciw wobec sposobu przyjęcia przez organy ustawodawcze naszego Państwa dyrektywy unijnej dotyczącej wynagrodzenia za wykorzystywanie treści, w tym publikacji, przez wyszukiwarki, media społecznościowe, platformy streamingowe i VOD (dyrektywa 2019/790).
W Sejmie RP, w dniu 28 czerwca 2024 r., przegłosowując nowelizację ustawy o prawie autorskim nie zadbano o interesy lokalnych twórców treści, nie przyjmując zgłoszonych poprawek do art. 999-9a tej ustawy. W zderzeniu z tak ogromnymi graczami na rynku medialnym jak big techy, zostawiacie Państwo rodzimych przedsiębiorców, podmioty płacące podatki w Polsce i dające miejsca pracy bez pomocy i wsparcia. Narażacie Państwo nasz kraj na to, że big techy całkowicie zawładną rodzimym rynkiem medialnym.
Negocjacje z wielkimi, światowymi graczami z perspektywy lokalnych mediów są z góry skazane na porażkę. Oni mają za sobą międzynarodowe kancelarie prawne – my jedynie siebie. Mówi się „kto ma media, ten ma władzę”. Wy, parlamentarzyści, chcecie tę władzę oddać w ręce światowych gigantów. Big techy potrzebują danych i potrzebują ich szybko. Po co? Po to, by tworzyć coraz to doskonalsze algorytmy, dzięki którym będą mogli zarabiać pieniądze. Czarny scenariusz jest taki, że gdy stworzą wystarczająco doskonałe algorytmy, wydawcy lokalni nie będą już im potrzebni, a „kto ma media ten ma władzę”.
Apelujemy także o wykreślenie z ustawy art. 70 ust. 21 pkt 6 prawa autorskiego, nakładającego kolejne obciążenie na operatorów telewizji kablowych – dodatkowe tantiemy za reemitowanie dla organizacji zbiorowego zarządzania (OZZ). Ten punkt pojawił się w ustawie dopiero w drodze poselskiej poprawki, której sprzeciwiał się rząd, bez Oceny Skutków Regulacji. Jako Fundacja integrujemy środowisko telewizji lokalnych i wiemy, że bez już otrzymywanego wsparcia finansowego ze strony operatorów, u których nadawane są programy lokalne, te media nie przetrwają, bowiem nie są dotowane z środków publicznych. Reemitenci już obecnie uiszczają natomiast co roku na rzecz OZZ ok. 200 milionów złotych oraz kilkadziesiąt milionów złotych na Polski Instytut Sztuki Filmowej. Skutkiem zmiany ma być zwiększenie tego obciążenia o kolejne kilkadziesiąt milionów złotych rocznie na rzecz OZZ. Te organizacje, w oparciu o nową podstawę prawną, będą zapewne żądać kolejnych procentów przychodów od reemitentów. Przez to konsekwencje dla telewizji lokalnych mogą być szczególnie dramatyczne. OZZ nie pozwalają bowiem operatorom na odliczanie od podstawy jakichkolwiek kosztów, w tym poniesionych na produkcję i dystrybucję programów lokalnych. Jest to natomiast działalność deficytowa i wysoce kosztowna, więc przy konieczności poniesienia przez operatorów dodatkowych obciążeń rzędu kilkudziesięciu milionów złotych rocznie, może stać się pierwszą ofiarą zmian w prawie autorskim. Jeżeli chcą Państwo, żeby telewizje lokalne przetrwały i dalej realizowały swoją misję dla lokalnych społeczności, art. 70 ust. 21 pkt 6 prawa autorskiego należy wykreślić.
Z wyrazami szacunku
Ewa Michalska
Prezes Zarządu
fot. archiwum