Minimalne wynagrodzenie wzrosło w tym miesiącu do 4300 zł brutto. Pracownik zatrudniony na pełen etat, otrzyma więc na swoje konto ponad 3260 zł. To o 58 zł więcej niż w poprzednim półroczu.
- Ta podwyżka raczej jest minimalna tak w stosunku do aktualnych cen i wszystkiego. To jest bardzo mało. Ceny są jakie są po inflacji. Jesteśmy za tym, żeby pensja była wyższa. I tak zarabiamy za mało i jesteśmy niedoceniani, więc jak najbardziej. To motywuje też naszych pracodawców, żeby podnosić nam pensje - mówią pilanie.
Choć jak zauważają Pilanie, każdy kij ma dwa końce.
- Nie wiem czy to dobre. Dla pracodawców niekoniecznie. Dla przedsiębiorców na pewno nie za bardzo, bo koszty utrzymania firm rosną. Nie za dobrze. Będzie też inflację napędzać - dodają inni mieszkańcy Piły.
I na to właśnie uwagę zwracają sami przedsiębiorcy. To druga w tym roku podwyżka płacy minimalnej, która obejmie ponad 3,6 mln osób, a to nie jedyne obciążenie firm.
Podstawą polskiej gospodarki są małe i średnie przedsiębiorstwa. Przy stale rosnących kosztach nad wieloma z nich wisi widmo redukcji zatrudnienia lub zamknięcia.
- To nie jest dylemat zero-jedynkowy. Sprawdzają, czy marża wystarczy im na to, aby utrzymać jeszcze pracowników, z którymi tworzyli swoje firmy - mówi Iwona Kamińska-Lech, ekonomistka, członkini Rady Izby Gospodarczej Północnej Wielkopolski.
Rośnie także presja płacowa. Dlaczego wysoko wykwalifikowany pracownik, ma zarabiać kwotę zbliżoną do tej najniższej krajowej?
- Czy firmę stać na to, by pozostałym pracownikom też to podnieść? A to przekłada się na wzrost cen produktów itd. My automatycznie odczuwamy tę podwyżkę wynagrodzeń we wszystkim. Idąc do sklepu, idąc po jakąś usługę - dodaje ekonomistka.
Eksperci ostrzegają także przed jeszcze jednym zagrożeniem. Jeśli pracodawcy nie będą w stanie udźwignąć dodatkowych kosztów prowadzenia legalnej działalności to, będą szukać innych sposobów.
- Przechodzą do szarej strefy. Nasza gospodarka jest bardzo podatna na to, aby ta szara strefa się rozwijała. To właśnie budownictwo i tam najłatwiej tę szara strefę wykreować. Również bardzo silnie jest ona rozwinięta w rolnictwie, usługach typu gastronomia czy hotelarstwo - wylicza dr hab. Andrzej Buszko z Katedry Ekonomii ANS w Pile.
Pracodawcy zaczną także zatrudniać na umowy śmieciowe, redukować wymiar etatu czy wypychać pracownika na jednoosobową działalność gospodarczą, czyli na samozatrudnienie.
- Jestem zwolennikiem wzrostu płac, ale nie administracyjnie, tylko wówczas, kiedy w przedsiębiorstw rośnie produktywność, przychód i zysk, poparty oczywiście innowacyjnością - dodaje wykładowca.