Dla wojewody wielkopolskiego, organizatora spotkania w Kruszewie z rolnikami z terenów objętych strefą zagrożenia ASF oraz towarzyszących mu przedstawicieli inspekcji weterynaryjnej, podstawą do zahamowania rozprzestrzeniania się wirusa jest bioasekuracja, czyli w uproszczeniu dezynfekcja i ostrożność.
- Ilu tutaj było obecnych, każdy z nich miał swoją teorię na sposób rozprzestrzeniania się tej choroby. Dla mnie to po prostu niedorzeczne. Szukając winnych gdzie indziej, samemu nie bić się w piersi. A my będąc na piątym już spotkaniu mogę już powiedzieć jedno - wśród mniejszych hodowców, niestety, bioasekuracja nie jest doprowadzona do perfekcji - mówi Jarosław Maciejewski, wicewojewoda wielkopolski.
Nie do końca chcieli zgodzić z tym sami rolnicy. W ich ocenie nie tylko służby weterynaryjne, ale także sami leśnicy i koła łowieckie odpowiedzialne za populację dzików, nie zrobiły wystarczająco dużo, aby zminimalizować ryzyko pojawienia się ASF w regionie północnej Wielkopolski.
I o ile w przypadku odkrycia ogniska wirusa w hodowli, państwo wypłaca odszkodowania, to w przypadku strat spowodowanych opóźnieniem w sprzedaży i zaniżoną ceną skupu mięsa pochodzącego ze strefy zagrożonej ASF, już nie.