Wojciech Dróżdż dopytywał swojego gościa o powrót do Piły po 25 latach od zdobycia przez żużlowców Polonii Piła tytułu Drużynowych Mistrzów Polski. - Z sentymentem wróciłem tutaj, ponieważ z moim życiem wiążą się różne miejsca w Pile. W pierwszej kolejności pojechałem na stadion, ale okazało się że był zamknięty - powiedział Wilczyński. - Mieszkałem w Pile prawie 40 lat. Praktycznie do Warszawy wyprowadziłem się 1996 roku i dojeżdżałem do Piły siedem lat - dodał.
W Warszawie Wiesław Wilczyński pracował między innymi w urzędzie miasta, gdzie był odpowiedzialny za budowę nowego stadionu Legii Warszawa. Był również wiceprezesem Urzędu Kultury Fizycznej. Po decyzji o likwidacji urzędu działał w Ministerstwie Edukacji i Sportu oraz był doradcą do spraw sportu premiera Marka Belki.
- Miałem taki moment kiedy chciałem wrócić do Piły, kiedy był kryzys z żużlem. Pomyślałem sobie, że wrócę i kupię jakiś mały domek w lesie, gdzieś nad jeziorem i będę się żużlem zajmował. Jak przyszedłem z takimi przemyśleniami do domu, a mam dużą rodzinę, to powiedzieli wszyscy, że tata zwariował. Nie udało mi się przekonać rodziny. Miałem już dość Warszawy. Tam trzeba być silnym, życie biegnie bardzo szybko. Zupełnie inaczej niż tu - wspomina.
Ostatecznie został w Warszawie. Pod egidą FC Barcelony założył szkółkę piłkarską Escola Varsovia. - Teraz z perspektywy czasu oceniam, że to było mocne uderzenie. W ciągu 3-4 dni od ogłoszenia naboru, zgłosiło się około 4 tys. dzieciaków - dodaje Wiesław Wilczyński. Escola powodzeniem funkcjonuje do dziś. Klub wychował kilkudziesięciu reprezentantów Polski w różnych kategoriach wiekowych. Są wśród nich mi.in. bramkarz Marcin Bułka (OGC Nice), Dawid Drachal (Raków Częstochowa) czy Filip Luberecki (Motor Lublin).
A jak wspomina czas, w którym Polonia Piła sięgnęła po Mistrzostwo Polski? - Październik 1999 rok to był cudowny miesiąc. Po tytule mistrza Polski 30 października urodził się mój syn. Pamiętam te daty. Wspaniałe chwile i warto do nich wracać - powiedział.
- Mieliśmy jeden cel. Chcieliśmy być najlepsi i byliśmy najlepsi - dodaje. Menedżerem drużyny był wtedy ojciec słynnych braci Gollobów: Tomasza i Jacka. Ten ostatni jeździł w mistrzowskiej drużynie w barwach Polonii. - Bardzo dobrze współpracowało mi się z Władkiem. Potrzebowałem takiego gościa w teamie - wspomina Władysława Golloba. Obaj panowie dzisiaj mieszkają w Warszawie w jednej dzielnicy.
Kolejną wielką imprezą, do której wraca z sentymentem gość programu to Klubowy Puchar Europy w Pile. - Rzuciliśmy się na wiele karkołomnych projektów. Chciałem aby przyjechała Budka Suflera. Szczególnie wtedy na topie była piosenka "Bal wszystkich świętych". Pojechałem do Lublina na rozmowy. Okazało się, że Budka Suflera ma na trzy lata do przodu wszystkie koncerty zabukowane. A ile kosztuje taki specjalny koncert. 100 tysięcy. Ok, zapłacę ci sto tysięcy. Mieliśmy wtedy chyba z 14 tys. widzów na stadionie. To było chyba najlepsze widowisko. Przyciągnęła widzów Budka Suflera i gwiazdy żużla - powiedział były prezes Polonii.
Początki powrotu żużla na mapę Polski nie były łatwe. Aby wejść na wyższy poziom potrzebne były pieniądze Jesienią 1992 roku klub miał już spore długi i marne szanse na kontynuację. - Mój przyjaciel Jurek Cerba mówi: "Chodź pójdziemy do Domu Rzemiosła, tam będą o żużlu rozmawiali". Nie miałem świadomości co mnie tam spotka. W pewnym momencie podczas tego spotkania wstałem i powiedziałem jak ja bym widział rozwój żużla w Pile. Oni zaczęli żartować, że mamy prezesa. No i tak się wtedy ugotowałem - wspomina początki swojej prezesury Wilczyński. - Codziennie się spotykaliśmy. Codziennie wymienialiśmy myśli. Był Jurek Cerba, Marian Madej, Gienek Fryc - taka fajna ekipa przyjaciół. Wtedy zadzwoniłem do Andrzeja Grodzkiego, ówczesnego szefa Głównej Komisji Sportu Żużlowego i mówię "Cześć Andrzej, mam spółkę, robię Polonię, mamy entuzjazm i pomysły". Prawo jednak nie pozwalało na udział tego typu podmiotów. Wtedy powstała TS Polonia - dodaje.
W 1994 roku padł pomysł na sprowadzenie do Piły prawdziwej gwiazdy nie tylko ligowego, ale i światowego żużla. - Pomysł sprowadzenia Nielsena to był szaleńczy pomysł. Przejęliśmy do z lotniska. Jakbyśmy go uprowadzili przed działaczami z Lublina. On zdecydował się u nas jeździć. Nikt w to nie wierzył - dodaje. Hans Nielsen był wtedy mistrzem świata, a Polonia jeździła w drugiej lidze. - Powitanie Nielsena zrobiliśmy w hali do siatkówki. Było full ludzi i Nielsem wjechał na motorze. Światła wyłączone. Tylko reflektory na jego wjazd. On wjeżdża motorem. Boże, co tam się działo - wraca pamięcią do tamtych czasów.
W rozmowie nie zabrakło również tematów funkcjonowania ligi żużlowej i klubów jako profesjonalnych podmiotów. Wiesław Wilczyński był pierwszym z polskich prezesów klubów żużlowych mówiących o stworzeniu ligi zawodowej. - Miałem takie inklinacje, że sport profesjonalny powinno się tworzyć w podstawach prawnych spółek i dużej odpowiedzialności ludzi za to co czynią. Stowarzyszenie jest bardzo dobre dla sportu powszechnego. Tam gdzie nie ma specjalnej odpowiedzialności. Twardy sport zawodowy, z kontaktami, potężnym budżetem i odpowiedzialnością musi odbywać się w odpowiedniej formule prawnej. Do dziś mam takie podejście - powiedział.
fot. Polonia Piła/facebook
Komentarze
Zobacz także