We wtorek szóstka śmiałków z niepełnosprawnościami, wraz z towarzyszącymi im opiekunami z Piły, ruszyła, by zdobyć Stary Szczyt, co w języku keczuańskim oznacza Machu Picchu. Aby dostać się do sanktuarium Inków, wyruszyli pociągiem z Cuzco.
- Nie mogę uwierzyć, że to ja pokonałem tę górę. Jestem zadowolony, bo naprawdę warto było, a teraz nie będę mógł zasnąć - wspominał Daniel Peksa, uczestnik wyprawy.
- Ciężko uwierzyć w to, co się widzi, i w to, że przetrwało to przez taki kawał czasu - mówił Piotr Przybylski, uczestnik wyprawy.
- Taka nagroda za wszystkie trudy, które człowiek przeszedł w życiu. Naprawdę, nie można chcieć nic więcej - oznajmiła Martyna Późniak, uczestniczka wyprawy.
Gdy Peruwiańczycy dowiedzieli się o oryginalnej ekspedycji z Polski, postanowili zaangażować lokalne siły. Koleje Inca Rail podstawiły osobny wagon dla pilskiej grupy, a miejscowi pomocnicy pojawili się, by ułatwić wejście na górę, bez których to zadanie byłoby znacznie trudniejsze.
- Nie było łatwo, ale graliśmy zespołowo, więc się udało. To nie był spacerek, ale chyba też nie była to wyprawa na Mount Everest - powiedział Jan Świtała, opiekun.
- Dla niektórych jest to pierwsza taka wyprawa, dla innych – po prostu osiągnięcie, które będą wspominać przez całe życie. Ma ono nie tylko wymiar fizyczny tego, co robimy, pomagając im, ale także duchowy - stwierdziła Justyna Chmielewska, opiekunka.
Nie tylko duchowo, ale i fizycznie uczestnicy powrócą do kraju za kilka dni. Wyprawę zorganizowało i sfinansowało biuro podróży Rek Travel.