Wodny kryzys w Trzciance zażegnany. Gdy mieszkańcy regionu otrzymali alerty RCB o konieczności gotowania wody przed spożyciem, pojawiło się wiele teorii spiskowych. Żadna z nich nie była prawdziwa.
Pierwszy komunikat o tym, że wody z trzcianeckich wodociągów nie należy spożywać bez jej zagotowania, pojawił się 28 listopada. W standardowych badaniach przeprowadzonych przez Powiatową Stację Sanitarno-Epidemiologiczną w Czarnkowie wykryto przekroczenie norm bakterii grupy coli i enterokoków.
- Dopiero powtórne badania pozwoliły nam zorientować się, że enterokoków, czyli tych chorobotwórczych bakterii, nie ma, natomiast obecne są bakterie grupy coli. Tak jak powiedziałam, jest to szereg różnych gatunków bakterii, które bytują w glebie, znajdują się na liściach i towarzyszą nam w codziennym życiu - informuje Beata Kościelska, państwowy powiatowy inspektor sanitarny z Czarnkowa.
W międzyczasie pojawiły się plotki o masowych zatruciach mieszkańców. Tymczasem zanieczyszczenie miało charakter punktowy, co mogło być związane z wydarzeniami sprzed kilkunastu dni.
- Możemy się domyślać, nie mamy pewności, ale w międzyczasie miało miejsce zdarzenie na ulicy 27-go Stycznia. Doszło do pożaru, który spowodował konieczność wykorzystania hydrantu, a ta sytuacja mogła być przyczyną zatrucia sieci - mówi Marek Kupś, prezes Zakładu Inżynierii Komunalnej w Trzciance.
Procedura oczyszczania wody, zwana chlorowaniem, usunęła zagrożenie, ale konieczne było potwierdzenie czystości w badaniach.
- Sobotnie wyniki potwierdziły, że enterokoków już nie ma, niemniej jednak komunikat pozostał w mocy ze względu na obecność znikomych ilości bakterii coli, które wciąż występowały w wodzie. Potwierdzały one, że coś miało miejsce - podkreśla Krzysztof Jaworski, burmistrz Trzcianki.
Najnowsze badania wykazują zerowe zanieczyszczenie. Chociaż wodę z trzcianeckich wodociągów można już spożywać bez przeszkód, to, niezależnie od miejsca zamieszkania, w opinii sanepidu warto ją gotować – profilaktycznie.
fot. poglądowa Pixabay
