- To jest szczególna sytuacja. Takiej jeszcze nie było - przyznaje Ewa Dorna, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Pile.
W grudniu produkcja szła pełną parą. Pracownicy wyrabiali nadgodziny.
- W tym roku przepracowałam prawie 200 nadgodzin, zarabiałam najniższą krajową, mimo że wyrabiałam 140 proc. normy tak samo jak i za godziny nadliczbowe, miałam płacone od najniższej krajowej - mówi pracownica zakładu.
23 grudnia do Sanity przyjechało 11 ciężarówek z Danii. Pracownicy załadowali na nie wszystkie wyprodukowane chodaki...
- Tir wyjechał i przyszła informacja, nie przychodźcie do pracy, bo nie ma po co - opowiadają pracownicy.
Co dalej z pracownikami Sanity? Chcą przyjść do pracy
Maila otrzymał dyrektor pilskiej fabryki od prezesa duńskiej firmy-matki. Przetłumaczonego translatorem przekazał go dalej pracownikom...
- Drodzy pracownicy dziękujemy wam za pracę, nie jesteście już potrzebni, nie przychodźcie od drugiego. Formalnie my dziś mieliśmy mieć urlop, który mogliśmy sobie wprowadzić do systemu, ale niestety nasz system kadrowy nie funkcjonuje - tłumaczy Izabela Urbańska-Szulc z działu kadr Sanity.
Nie funkcjonuje właściwie już nic.
- Pracownicy nie dostaną wynagrodzeń. Te wynagrodzenia nie są naliczone, ponieważ ja też nie mam możliwości pracy z tego co wiem, to środków nie ma, bo taką informację też dostaliśmy od właściciela firmy w mailu, że niestety firma nie środków na wypłacenie wynagrodzeń - przyznaje Sandra Mazur, kadrowa w firmie Sanita.
Ani na należne im odprawy. Nie otrzymali wypowiedzeń ani świadectw pracy.
- Teraz, gdzie my mamy pójść? Nagle z dnia na dzień? To te święta ani świętami nie były, ani nowy rok, nowym rokiem, bo co się człowiek nie obróci to cały czas myśli. No to się zachowali no można powiedzieć bezczelnie, pracuję tutaj w firmie zaraz 17 lat i my nie mamy dokumentu, nie mamy nic. Ja z żoną tutaj pracuję i obydwoje straciliśmy pracę, także sytuacja jest katastrofalna - żalą się pracownicy.
Tym bardziej, że nie wiadomo co dalej. Pracownicy mają związane ręce, nie mogą się zarejestrować do urzędu pracy, bo nie mają wypowiedzeń. Nie mogą szukać nowego zatrudnienia, bo nie mają świadectw pracy.
I odpowiedzi jak na razie prezydent Piły nie otrzymała. Poseł Piotr Głowski wysłał informację o zaistniałej sytuacji do ambasadora Danii. Też czeka na odpowiedź.
Powiatowy Urząd Pracy zarejestruje pracowników jako bezrobotnych nawet bez wypowiedzeń. Jednak pracownicy muszą sami sprawdzić, czy wygasło im ubezpieczenie zdrowotne. Jeśli tak, to ustawodawca daje taką możliwość, dzięki temu pracownicy będą mogli skorzystać z opieki medycznej na NFZ.
- Wielokrotnie urząd pracy miał do czynienia ze zwolnieniami grupowymi i w ubiegłym roku bardzo duże zwolnienia były w Signify i ścisła współpraca z pracodawcą, spowodowała to, że bardzo dużo osób, dostało pracę i problem został rozwiązany, a to były znaczne ilości osób, bo w jednym przypadku 600 a w drugim 280 osób, także to były bardzo duże zwolnienia - przyznaje Ewa Dorna, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Pile.
Wokół których nie było szumu medialnego. Tym razem jest inaczej, bo pracownicy zostali pozostawieni sami sobie. Spora grupa jest w wieku przedemerytalnym.
- Mam 45 lat pracy i ja będę teraz na poniewierkę szedł? Bo proszę mi wierzyć, w wieku 60 lat próbować znaleźć pracę, to proszę mi wierzyć, powodzenia życzę naszym politykom i wszystkim innym, którzy myślą, że jest inaczej - mówi Marek Łukaszów, konstruktor obuwia.
Prezydent Piły i dyrektorka Urzędu Pracy, po doniesieniach medialnych przyjechały o 6 rano, by spotkać się z pracownikami. Beata Dudzińska zapewniła, że będzie rozmawiać z samorządowcami i potencjalnymi pracodawcami, by wykorzystać potencjał byłych już pracowników Sanity.