Bójki, wyzwiska, wyśmiewanie - to coraz częściej codzienność w polskich szkołach. Nie inaczej jest w Pile. Do problemu z otwartą przyłbicą podeszła Szkoła Podstawowa nr 7. Dziś otwarto tu punkt mediacji rówieśniczych.
Nieprzypadkowo w Walentynki. Dziś wszyscy są dla siebie milsi. Codzienność jest jednak inna.
- Często są takie sprawy zwykłe klasowe, ktoś kogoś wyzwał, ktoś kogoś uderzył - powiedziała Natasza Rydzkowska, uczennica klasy 6 B.
- Często się tak zdarza, że jest wiele kłótni, niektóre też niepotrzebnych, ale żeby tylko były - mówił Szymon Nowak, uczeń klasy 7 A.
Czasem tylko po to by zaskarbić sobie przychylność rówieśników.
- Powiedzą coś złego, nie chcą tego mówić, ale znajomi przecież patrzą i nie chcą wyjść na tych słabych - powiedział Mateusz Zabłocki, uczeń klasy 7 C.
Bo agresja bardzo często ma podłoże lękowe - przekonują fachowcy.
- Przemoc wiąże się bardzo często z nieumiejętnością wyrażania uczuć, emocji. Z trudnością z poradzeniem sobie, dzieci bardzo często tłumią złość - mówiła Dorota Podgórska, nauczycielka wspomagająca.
Do czasu. Kiedy jest jej za dużo to wybuchają emocje ze spotęgowaną siłą. I obiektem ataku staje się ktoś bardziej wrażliwy. I tu już nie ma znaczenia, kto jak wygląda. Atakowane są dziewczyny zarówno za makijaż jak i jego brak.
- Czasami jest hejtowanie i to i to, tak naprawdę nigdy się nie podpasuje hejterom, ponieważ oni się mogą przyczepić do wszystkiego - powiedziała Kalina Makuszewska, uczennica klasy 8 A.
Najczęściej jest to wygląd. Ale tu też nie ma znaczenia jaki. Liczy się sam fakt.
- Problemy takie, że niektóre osoby obrażają inne osoby z wyglądu, z tego co robią jak się zachowują - mówił Mateusz Paliński, uczeń 8 klasy.
Ofiara przemocowców wycofuje się z życia...
- Są dzieci, które zamykają się w sobie, te dzieci potem nam giną... - mówiła Krystyna Piotrowska, mediator sądowy.
I to dosłownie. W ubiegłym roku ponad dwa tysiące dzieci chciało odebrać sobie życie, w ponad 150 przypadkach skutecznie. O swoich problemach często nie chcą rozmawiać z dorosłymi. Nie mają zaufania do nauczycieli, a rodziców się boją.
- Ale też rodzic nie przejawia zainteresowania problemem dziecka, że zbywane jest, odpytywane z podstawowych pyta, a kiedy jest jakiś problem to rodzic nie potrafi pomóc temu dziecku - dodała Krystyna Piotrowska, mediator sądowy.
Dlatego pedagodzy liczą, że dzieci z dziećmi, czy młodzież z młodzieżą znajdą wspólne rozwiązanie rówieśniczych problemów. Szkoła Podstawowa nr 7 jest pierwszą placówką w Pile, która uruchomiła ten program.
- Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że to dorośli rozwiązują spory między dziećmi, a wydaje mi się, że dzieci też mają taki potencjał, który pozwoli na to, że sami ze sobą nauczą się rozwiązywać wiele sporów - powiedziała Beata Szymańska, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 7 w Pile.
I to może im pomóc także w dorosłym życiu. Na zachodzie tego typu rozwiązania funkcjonują od lat. Skutecznie.
Komentarze