Sąsiedzi wstawili się za bezdomnym, ale czy to coś da?

Sąsiedzi wstawili się za bezdomnym, ale czy to coś da?

Leon Szurgociński z Ujścia od jakiś 7 lat jest bezdomny. Mieszka, a to w piwnicy, a to w garażu, a to, gdy jest bardzo zimno, u kogoś kątem... Stracił mieszkanie, gdy po 28 latach został zwolniony z pracy.   

Ujście. Osiedle robotnicze przy hucie szkła... - Zapomniane przez Boga chyba - wzdycha Wioletta Kłos. Bo odkąd lokatorzy mogli wykupić mieszkania, to jedno okazało się za małe na całą rodzinę. A, gdy Leon stracił pracę salowego w pilskim szpitalu, stracił też prawo do mieszkania z matką, bratem i partnerką brata.   

- Ja w szpitalu po dwanaście godzin, dwa dni miałem wolne to wtedy zawsze szedłem do roboty. Tu nie miałem nigdy świąt w domu ani choinki. Ja wolałem w szpitalu spędzać święta jak w domu - mówi Leon Szurgociński, bezdomny z Ujścia. 

A teraz w garażu, czy też piwnicy.  

- U kolegów czasem śpi, ale nosicie mu jedzenie? No przychodzi na obiad do mnie - mówi partnerka brata Leona Szurgocińskiego. 

W piwnicy miejsca jest mało, ale przynajmniej jest “u siebie”. Sąsiadka pomogła mu napisać wniosek o mieszkanie komunalne. To było jakiś dwa - trzy lata temu.  

- No odpowiedź była taka, że musi wniosek zmienić, nie. Napisać nowy, bo było napisane, że chciał popełnić samobójstwo już, no ale dlaczego ma ktoś kłamać? Przepisywać jeszcze raz? Ja uważam, że to jest niesprawiedliwe - mówi Wioletta Kłos, sąsiadka. 

Za niesprawiedliwe niektórzy uważają, że w ogóle Leon chciałby mieszkanie.  

- To trzeba mieć pracę stałą, żeby mieć dochód, żeby zapłacić za prąd, za wodę, a tu za co, może jeszcze mieszkanie dać, może jeszcze za prąd zapłacić? - skarży się sąsiad. 

Z kolei inni, że niesprawiedliwe jest, że nie dostał drugiej szansy.   

- Przejdzie porąbie drzewa, tu też, no po prostu nieszkodliwy facet. On też by chciał pracować, bo solidnie dojeżdżał do Piły, w szpitalu pracował, zima nie zima, zawsze tym rowerem jechał - opowiada Henryk Wroński, sąsiad. 

Do mieszkania brata wrócić nie może. Nie ma miejsca ani atmosfery. Leon Szurgociński, gdy był dzieckiem trafił do szpitala. Matka nie dostała go z powrotem, bo nie miała warunków. Trafił do rodziny zastępczej, a gdy był nastolatkiem matka zabrała go znów do siebie. Pracował już wtedy w szpitalu. Od 17 roku życia był salowym... Teraz znów chciałby...  

- Pracę sobie znaleźć normalną - mówi Leon Szurgociński

Bo teraz jest pod opieką Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Ujściu.  

- Otrzymuje zasiłek okresowy od nas, pomoc w formie dożywiania, sporadycznie zasiłki celowe, korzysta z prac społecznie użytecznych, jest zaangażowany, jest robotny, chętny, ale niestety uzależniony od alkoholu - informuje Joanna Połyniak, kierownik Miejsko-Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Ujściu. 

Dlatego zaoferowano mu pomoc, w tym odwyk w pilskim MONAR-ze. Nie chciał. Na mieszkanie też nie ma szans. Przynajmniej na razie.  

- Nie posiadamy do przydziału lokali socjalnych, mamy tylko ograniczone ilości mieszkań komunalnych, jeśli ktoś się wyprowadzi i zwalnia, albo umrze i zwalnia. No ale niestety, jeśli ktoś nie ma stałego źródła dochodu to z czego będzie czynsz płacił? - pyta retorycznie kierowniczka MGOPS. 

To pytanie na razie pozostaje bez odpowiedzi.  

Komentarze

Funkcja dodania komentarzy pod tym artykułem jest wyłączona. Napisz do nas jeżeli chcesz wypowiedzieć się na ten temat.