Nie dla biogazowni w Mirosławiu pod Ujściem. Część mieszkańców protestuje. Obawiają się uciążliwych zapachów i wpływu inwestycji na środowisko. Z zarzutami nie zgadza się inwestor. Wczoraj obie strony spotkały się w urzędzie.
W sali sesyjnej ujskiego urzędu odbyło się otwarte spotkanie dla mieszkańców wraz z przedstawicielami inwestora, który chce wybudować biogazownię w Mirosławiu oraz władzami samorządowymi. Tym razem na spotkaniu nie było tłumów. - Po prostu stchórzyli. Czy tutaj konstruktywną dyskusję uważa się za bajki? Czy raport środowiskowy uważa się przez tych państwa za bajki? Dla mnie to jest nieporozumienie - mówiła sołtys Mirosławia Ujskiego Małgorzata Ignacy.
To na mirosławieckiej ziemi stanąć ma biogazownia. Na początku spotkania przedstawicielka protestujących przekazała list protestacyjny. - Swoje postulaty złożyliśmy dzisiaj na ręce inwestorów. Mówiliśmy, że ilość osób, czyli 1500, które się podpisało, nie zmieści się w tej sali sesyjnej - powiedziała mieszkanka Anna Peksa. Obawy mieszkańców są wciąż te same. - Nie tylko mówimy tutaj o odorach, ale przede wszystkim o tym, że może zatruć naszą wodę, może generować hałas, zniszczyć drogi oraz powodować wszelakie alergie, czy także problemy ze szczurami, czy gryzoniami - dodała mieszkanka.
Z takim postawieniem sprawy nie zgadza się przedstawiciel inwestora, czyli spółki Power Hub z siedzibą w Olsztynie. - Takie oddziaływanie jest możliwe, aczkolwiek przyjęta technologia ma sprawić, żeby to oddziaływanie było zminimalizowane i ta biogazownia była nieuciążliwa, czy to dla środowiska, sąsiadów czy mieszkańców - tłumaczył przedstawiciel inwestora Krzysztof Kamela.
Podobne biogazownie w powiecie pilskim powstały Wysoczce i Bagdadzie. Tu także wcześniej protestowali mieszkańcy. Nowa ma powstać na polu w Mirosławiu. Ponad pół km do pierwszego zabudowania. Inwestycja warta jest nawet kilkadziesiąt milionów złotych. Inwestor zapewnia, że w instalacji nie będą przetwarzane padłe zwierzęta, o co obawiali się mieszkańcy. - To przede wszystkim jest gnojowica i obornik. Planowane jest przetwarzanie odpadów pochodzenia zwierzęcego, ale jest to odpad z zakładów przetwórstwa. Najczęściej jest to krew i treści żołądkowe, ale na pewno nie padlina - wyjaśniał Kamela.
Inwestor stara się o uzyskanie decyzji środowiskowej. Firma przygotowała kilkusetstronicowy raport oddziaływania na środowisko. - Na dzisiaj widzimy, że firma nie przygotowała się solidnie do raportu - powiedziała burmistrz Ujścia Małgorzata Cichostępska.
Władze Ujścia mają sporo wątpliwości. Jedna z nich dotyczy tego, ile odpadów biogazownia będzie przetwarzać w ciągu roku. - W raporcie między zdaniami wyszło, że wpisane jest 80 tys. ton i tu są te niezgodności. 36 tys. ton zabezpieczało biogazownie 1 MW, a wiemy, że mamy do czynienia z biogazownią 2 MW, gdzie potrzebne jest już pozwolenie zintegrowane - powiedział wiceburmistrz Ujścia Tomasz Ciechanowski. Jak dodaje wiceburmistrz inwestycja byłaby zlokalizowana na strategicznym zbiorniku wód podziemnych. - Który ciągnie się od Torunia do Eberswaldu. Nie ma nic w raporcie nt. ochrony ujęć wody pitnej - skwitował wiceburmistrz.
Nieścisłości jest więcej. Jak się okazuje inwestor ma w planach połączenie biogazowni z suszarnią drewna. - Wcześniej nie było to zapisane w żadnym innym dokumencie i w tym momencie trzeba zastanowić się nad normami hałasu, które będą - dodał Ciechanowski. Burmistrz Ujścia w poniedziałkowym oświadczeniu przekazała, że po wstępnej analizie dokumentów rozważa wydanie odmownej decyzji środowiskowej. Ostateczna decyzja zapadnie jednak w maju, kiedy to wpłynie opinia od Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska.
Komentarze