Chłopiec z okna życia dostał imię po ratowniku z Piły. Jaś trafił do szpitala na badania. Teraz czeka go długa procedura adopcyjna.
W nocy z wtorku na środę w oknie życia, w domu pomocy w podwarszawskim Legionowie pojawił się niemowlak. Zakonnice prowadzące dom powiadomiły pogotowie. Na miejsce przyjechał trzyosobowy zespół ratowników medycznych. Pisaliśmy o tym TU.
Chłopiec o wadze 2600 gramów jest zdrowy, ale zgodnie z procedurami musiał trafić do szpitala. Jeden z ratowników, pochodzący z Piły Jan Świtała, napisał na swoim Instagramie, że: - Jeśli jest szansa, że przeczytają to rodzice, warto żeby wiedzieli że ich syn jest zdrowy, bezpieczny i najedzony. Reszta bez znaczenia.
Ta nieoceniająca postawa spodobała się też urszulankom, które postanowiły chłopca ochrzcić i nadały mu imię Jan, właśnie po ratowniku. Ratowniku, który był uczestnikiem pilskiej wyprawy Wózki na Machu Picchu. Janek był jednym z sześciorga opiekunów osób z niepełnosprawnościami, które wjechały wózkami inwalidzkimi na siódmy cud świata. Pisaliśmy o tym TU.
- To strasznie miłe, ale to nie my jesteśmy bohaterami tej historii, tylko ten maluch. Nasze ścieżki się przecięły w jego pierwszym dniu na tym świecie i byłem pierwszą osobą, która go przytuliła, pewnie nigdy więcej już się nie spotkamy - tak skomentował tę historię Janek Świtała.
Dziennikarze TVN Warszawa rozmawiali z policją. Funkcjonariusze zapewnili, że nie będą próbować identyfikować rodziców. Jednocześnie przypomnieli, że bezpieczniej i lepiej dla dziecka jest pozostawienie go w szpitalu, gdzie nadany zostanie mu PESEL i nazwisko, a tym samym procedura adopcyjna rusza natychmiast.
W 2015 roku Komitet Praw Dziecka ONZ wyraził zaniepokojenie brakiem regulacji prawnych dotyczących okien życia. Według nich działanie okien stanowi naruszenie kilku artykułów Konwencji o prawach dziecka i wezwał Polskę do zakazania ich. Chodzi między innymi o pozbawienie dziecka prawa do poznania własnej tożsamości - przypomina portal natemat.pl.
fot. Instagram Janka Świtały
Komentarze